Kartonowe pudełka, kto by pomyślał, że niewielka ilość tektury z
zawartością, wartościową tylko dla mnie może być tak wciągająca. Zaraz po
obiedzie, znudzona i niechętnie nastawiona do nauki, rozsiadłam się w kącie
mojego nowego pokoju i zaczęłam rozpakowywać moje bagaże, które od kilku dni
czekały na ten moment. Pierwszym już do połowy wyładowanym opakowaniem, był ten
z pamiątkami, który sprawiał, że na samą myśl o tych wspomnieniach serce mi
pękało. Zdjęcia spod wieży Eiffla, krzywej wieży w Pizie czy też Disneyland w
Paryżu. Na każdym z nich stałam w towarzystwie wspaniałej dwójki, która
urozmaicała moje życie. Z każdą nową fotografią, łzy coraz szybciej zbierały
się w moich oczach, aż w końcu nie wytrzymały i powolnymi strumykami zaczęły
spływać w dół mojej twarzy, zaczęły kolejny wyścig ku kresowi. Zapłakana i
zapatrzona w kilka kawałków papieru, oprawionych w metalowe ramki, nawet nie
zwróciłam uwagi, kiedy mój zegarek na półce przy drzwiach wybił godzinę
siedemnastą trzydzieści. Smutnym wzrokiem od niechcenia spojrzałam w jego
kierunku i uświadamiając sobie, która to godzina nadeszła i przypominając o
całym Bożym świecie i spotkaniu z Zaynem i jego znajomymi poderwałam się z
podłogi i uderzyłam głową o ścianę, która z powodu pokoju na poddaszu, była
nachylona pod lekkim skosem.
-Cholera – szepnęłam i złapałam się za czubek głowy. Masując
obolałe miejsce, podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Prawdę
powiedziawszy, nie wiedziałam co mogę na siebie założyć. Chciałam zrobić dobre
wrażenie na nowych znajomych, jednak nie miałam ochoty żeby uznali mnie za
jakąś lalunię czy snobkę. Fakt, faktem muszę założyć coś ciemnego, więc za
słodką landrynkę mnie nie wezmą, chociaż mogą nazwać mnie Emo lub metalem, kto
wie.
Zniechęcona całym tym spotkaniem usiadłam na kanapie i zaczęłam
przyglądać się otwartej na oścież szafie, wiedziałam, że się wkurzą jak się
spóźnię jednak to nie moja wina, że ubrania dzisiaj zbuntowały się przeciwko
mnie a kreatywność poszła spać. Kolejny raz podeszłam do drewnianego pudła i
zaczęłam przeglądać jego zawartość. W ostateczności, jednak z wieloma
wątpliwościami i niechętnie zdecydowałam się na czarną sukienkę z wyższym
stanem i rękawami trzy-czwarte oraz delikatnym suwakiem z tyłu, do tego
dobrałam czarne, gładkie rajstopy i ciemną , dżinsową kurteczkę, która zapewne
w ogóle nie pasowała do całej kompozycji, jednak co mi tam, przecież nie
planuję ich w sobie rozkochiwać, to tylko kręgle. Pocieszyłam się i pobiegłam
do łazienki. Szybka toaleta nie służyła nikomu, słabo dopracowany makijaż i
wysoki kucyk na pewno nie zrobią na tych ludziach zbytniego wrażenia, chociaż,
może to i dobrze? Może dzięki mojemu braku organizacji i jakże oryginalnemu i
naturalnemu wyglądowi lepiej zapiszę się w ich pamięci?
‘Ann! Daruj sobie i staszcz tyłek!’, skarciłam się w myśli i z
kosmetyczką i ubraniami pod pachą pobiegłam do pokoju. Wciągnęłam głęboko
powietrze i przejrzałam się w lusterku. Chyba nie wyglądałam tak źle, chociaż
gdybym poświeciła na to więcej czasu zapewne, prędzej zdobyłabym ich sympatię,
jeżeli byli chłopakami, bo dziewczyny raczej nie leciały na osoby tej samej
płci.
Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na wyświetlacz, osiem
nieodebranych wiadomości.
‘Zapewne nieźle się wkurzył’, pomyślałam i przełknęłam głęboko
ślinkę, po czym zaczęłam odczytywać wiadomości.
„Ulica
świętego Patryka, dom numer 105a? Dobrze trafiliśmy? Czekamy pod domem,
wychodź.” Razy trzy, widać, że chłopak nie lubi się rozpisywać, woli zrobić
„kopiuj”, „wklej” albo „wyślij ponownie”.
”No dajesz
Ann, bo zaraz po ciebie pójdę!”, o coś nowego, może jednak nie jest takim
leniem jak mi się wydawało?
„Stoję pod
twoim domem, jeżeli za chwilę nie zejdziesz to ja wchodzę!”, poderwałam
się z kanapy i ruszyłam w stronę wyjścia z pokoju, po drodze złapałam jeszcze
tylko czarną torebkę i już miałam nacisnąć klamkę i wyjść kiedy poczułam, że ktoś
mnie wyprzedza i popycha drzwi w moją stronę.
-Ostrzegałem! – usłyszałam zdenerwowany głos chłopaka i
uśmiechnęłam się mimowolnie na jego widok.
-Oj! Przepraszam cię! Nie znasz kobiet? My musimy się spóźniać –
odpowiedziałam lekko sarkastycznie mając nadzieję, że nie odbierze tego źle. –
Tak właściwie to kto cię wpuścił na górę i skąd wiedziałeś, który to mój pokój?
– zapytałam po chwili namysłu i gasząc światło w pomieszczeniu ruszyłam w
stronę schodów.
-Jakiś miły blondyn otworzył mi drzwi i kiedy zapytałem o ciebie,
zrobił tylko duże oczy i kazał iść na górę do pierwszego pokoju po prawo, więc
grzecznie mu podziękowałem i zastosowałem się do jego instrukcji - uśmiechnął
się delikatnie, wzruszył ramionami i tak jak ja skierował swoje kroki ku
wyjściu.
W myślach cicho modliłam się, żeby którykolwiek z domowników nie
wyszedł w celu, zobaczenia z kim to mam zamiar spędzić poniedziałkowy wieczór i
chyba moje prośby zostały wysłuchane, ponieważ w spokoju i bez zbędnych występów
i zapoznawania ludzi, dotarliśmy do przedsionka, w którym czułam się na bezpiecznej
pozycji. Szybko założyłam czarny płaszczyk i trapery, które zawsze dodawały mi
otuchy.
-Wychodzę, przed dwudziestą pierwszą będę! – krzyknęłam na
dowidzenia i zakładając torebkę na ramię wyszłam z domu.
Na zewnątrz nie było zbyt ciepło, jednak cóż się dziwić. Wielka
Brytania nie należała do krajów ciepłych i zimy zazwyczaj wilgotne i z niskim temperaturami
niczym nie przypominały tych alpejskich krajobrazów. Schowałam ręce do kieszeni
i o nic nie pytając ruszyłam w stronę furtki, którą – o dziwo – Zayn otworzył
przede mną, jak przystało na dżentelmena i puścił przodem. Na ulicy, po drugiej
stronie stał niewielki samochód osobowy a o jego przednie drzwi opierał się
chłopak ubrany w czerwone rurki i popielaty płaszczyk, zawzięcie piszący coś na
telefonie.
-Malik, ile można na ciebie czekać?! – wrzasnął na widok chłopaka,
jednak kiedy zauważył, że nie jest on sam szybko się zreflektował i uśmiechnął
szeroko – O, witam panią serdecznie – podszedł do nas i wyciągnął rękę w moją
stronę – Jestem Louis, dla znajomych Lou.
Uścisnęłam jego dłoń a on podniósł ją delikatnie do góry, zbliżył
do swoich ust i obdarował praktycznie niewyczuwalnym pocałunkiem. Uśmiechnęłam
się delikatnie a na moje policzki wstąpił rumieniec, którego dzięki Bogu nie
mogli zobaczyć z powodu późnej pory.
-Miło mi, jestem Ann – przedstawiłam się i schowałam ręce do
kieszeni.
-Malik, nie mówiłeś nic, że zapraszasz tak ładną koleżankę na
kręgle – szturchnął chłopaka w bok i podszedł do samochodu zabawnie przy tym
podskakując. – Dobra gołąbeczki, pośpieszcie się bo chłopaki zaczynają
wypisywać sms-y o głupiej treści, chyba Harry dobrał się do telefony Liama i
sypie sprośnymi wiadomościami – wywrócił oczami i zajął miejsce za kierownicą.
Zayn natomiast otworzył mi drzwi i zachęcającym gestem zaprosił
żebym wsiadła do środka. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Dziękuję – powiedziałam wsiadając do samochodu i przypadkowo
spojrzałam mu prosto w oczy co chyba zajęło zbyt długą chwilę, gdyż ten
uśmiechnął się tylko delikatnie a Louis chrząknął cicho w celu, ponaglenia nas.
Cała czerwona z zamkniętymi oczami siedziałam w samochodzie i przeklinałam się
w myślach.
Do kręgielni dotarliśmy w miarę szybko. Ruch na ulicy był raczej
niewielki, gdyż mało kto w styczniu o osiemnastej wychodził z domu.
Zatrzymaliśmy się pod niewielkim budynkiem z kolorowym napisem nazwy knajpki i
nie czekając już aż któryś z chłopaków otworzy mi drzwi wysiadłam szybko i
uśmiechnęłam się do nich szeroko.
-Kobieta samodzielna – skomentował Louis i znowu trącił Zayna
łokciem, a ten obdarzył go tylko pogardliwym spojrzeniem.
-Wiesz, Lou daruj sobie bo zaraz stracisz dwie jedynki i żadna
kobieta nie będzie cię chciała, nawet największa maszkara – odpysknął mu i
razem ze mną wszedł do kręgielni zostawiając Louisa z tyłu, który analizował
jak by wyglądał bez dwóch zębów.
Chociaż był wieczór, to kręgielnia raczej świeciła pustkami, ponieważ
mało kto wybiera się w poniedziałek do klubu żeby pograć ze znajomymi w kręgle.
Podeszliśmy do kasy, wzięliśmy zmienne obuwie i zostawiliśmy kurtki. Szybko
zmieniliśmy obuwie i pozostało nam tylko czekanie na Louisa, który gramolił się
jak ostatnia niezdara narzekając na nieświeże buty.
-Mówiłem? Mogłeś założyć skarpetki – naśmiewał się z niego Zayn.
-Ile razy mam ci kretynie powtarzać, że ja nie noszę skarpetek?! –
wrzasnął na bruneta i z miną rozpieszczonej księżniczki, jakby to robił z łaski
dla nas, a nie dla siebie założył buty.
-Brawo! – krzyknęliśmy oboje z Zaynem i zaczęliśmy śmiać się z
Louisa, który wyminął nas szybko i pobiegł w stronę młodego chłopaka w
loczkach. Skoczył mu na plecy i przewrócił na ziemię krzycząc jak niedobrzy
jesteśmy.
-Chodź, poznasz chłopaków – powiedział Zayn i złapał mnie za rękę,
ciągnąc w stronę torów do gry. Jego gest, sprawił, że kolejny już raz tego
wieczoru zaczerwieniłam się jak głupia. Dlaczego musiałam tak reagować, kiedy
chłopcy obdarzali mnie miłymi spojrzeniami, gestami czy też słowami? Nie
lubiłam jak każde uczucie, można było wyczytać z moje twarzy.
-To jest ta dziewczyna, z którą nas zdradza! – kolejny raz
usłyszałam wrzask Louisa i uśmiechnęłam się mimowolnie. Właśnie stał
przytulając chłopaka w loczkach i udając jak bardzo został przez nas
skrzywdzony.
-Dobra, Lou nie marz się, przecież masz jeszcze mnie i całą resztę
– poklepał go po plecach i zaczął wyplątywać się z objęć przyjaciela – A teraz
pozwól, ale ja chciałbym poznać tę miłą paniom i nie mam zamiaru, robić tego
czując twoje ręce na swoich plecach – rzucił do chłopaka i powoli podszedł do
mnie i Zayna – Witam piękną koleżankę – przywitał się obdarzając mnie szerokim uśmiechem
– jestem Harry – przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ann, miło mi - uścisnęłam
jego dłoń i rozejrzałam się po sali.
Przy torze numer siedem stała trójka chłopaków, dwóch z nich nie
znałam, natomiast trzeci – Louis – zawzięcie im coś opowiadał zabawnie przy tym
gestykulują. Powoli podeszliśmy w ich stronę.
-Vas happenin’ chłopcy?! – krzyknął rozbawiony Zayn a chłopaki
odwrócili się w naszą stronę. Moim oczom ukazały się trzy twarze z czego – dziwnym
zbiegiem okoliczności się okazało - dwie znałam a nie jak przypuszczałam tylko
jedną. Gwałtownie zatrzymałam się i z rozchylonymi ustami przyjrzałam się
chłopakowi. Blondynowi o zniewalająco ładnym uśmiechu i błękitnych oczach,
który najwyraźniej też był zaskoczony moim widokiem. Tak, tak oczywiście mowa o
koledze z samolotu, chłopaku, który przez ponad dwie godziny urozmaicał moja
podróż do Londynu. Osobie, która sprawiła, że nie dołowałam się myśleniem o
problemach, że nie pogrążałam się w rozpaczy.
-Niall? – szepnęłam cicho i podeszłam do niego powoli.
-Ann? – wypowiedział moje imię i nie zwracając uwagi na chłopaków
przytulił mocno – Co ty tu robisz? – zapytał nie wypuszczając mnie z uścisku.
-Mieszkam, znaczy się nie w kręgielni tylko w Bradford – odsunęłam
się od niego delikatnie.
-Myślałem, że już się nie spotkamy.
-Przecież ci obiecałam, że jak Bóg będzie chciał to jeszcze
skrzyżuje nasze drogi – uśmiechnęłam się delikatnie wspominając własne słowa –
I widzisz najwyraźniej, stwierdził, że to idealny moment żebyśmy się ponownie
spotkali.
_____________________________________________Haha ♥ widzicie to co ja?! Oto rozdział dziesiąty przed nami! Czujecie? Mały jubileusz! Ach, ale się cieszę, że jesteście, czytacie i że mam dla kogo pisać :)
Moja ocena? No cóż, szału nie ma, jednak zawsze mogło być gorzej niż jest. Jednak, jak wam się podoba? Widzicie?! Mamy już wszystkich chłopców, znaczy się Ann nie poznała jeszcze Liama ale to zostawiam na następny rozdział, ponieważ chciałam skończyć w takim momencie, żeby zżerała was ciekawość jaka będzie reakcja Zayna i tak dalej :)
Czekam na wsze opinie i cieszę się jak głupia, że jesteście to ze mną i czytacie! ♥
Wiesz co ? Okropna jesteś, nie lubię cię już -.- Nie no, żartuję ale żeby tak skończyć to trzeba nie mieć serca. Mam tylko nadzieję, że w ramach rekompensaty szybko dostaniemy 11 :p Gratuluję jubileuszu ^.^
OdpowiedzUsuńno to Ci się udało, w takim momencie skończyć?... haha mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział!! ;D <3
OdpowiedzUsuńJak mogłaś skończyć a takim momencie , masz rację ciekawość bardzo mnie zżera. Uwielbiam twoje opowiadanie , masz świetny styl pisania tylko pozazdrościć :):) Życzę weny i pozdrawiam :);p
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jak mogłaś skończyć w takim momencie ? Teraz już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, żeby się dowiedzieć jaka była reakcja Zayna ;D a tak wgl to uwielbiam Twoje opowiadanie i tak zaczne czytać rozdiał to tak się wciągam, że nie mogę ; ) dawaj szybko kolejny <3
OdpowiedzUsuńświetne,nie mogę się doczekać dalszej części ! <3
OdpowiedzUsuńKocham jej ciągłe rumieńce :D już nie mogę się doczekać następnego :*
OdpowiedzUsuń