Uważnym wzrokiem mierzyłam blondyna w ogóle nie zwracając uwagi na
resztę towarzystwa. Jak to możliwe, że spotkaliśmy się w małej kręgielni w Bradford?
Przecież nie mówiłam mu nic gdzie jadę, ani on nic nie wspominał o znajomych w
tym, małym mieście.
Delikatnie się uśmiechając, analizowałam każdą możliwą wersję
wydarzeń, jednak za każdym razem znalazłam jakieś drobne „ale”, które niszczyło
całą moją definicję dzisiejszego spotkania.
-To wy się znacie? – z zamyślenia wyrwał mnie zaskoczony głos
Zayna, który przyglądał nam się uważnie, przez cały czas, jakby chciał zbadać
jakie relacje są pomiędzy nami.
Uśmiechnęłam się do niego, pokazując szereg białych ząbków i
skinęłam delikatnie głową.
-Tak jakby… - zaczęłam i zrobiłam krótką pauzę, zastanawiając się
co dalej powiedzieć.
-Znamy się z samolotu – wyprzedził mnie Niall i uśmiechnął się
szeroko do przyjaciół.
-To ona nie lubiła „What makes you beautiful”?! – usłyszałam zdruzgotany
głos Louisa i gwałtownie odwróciłam się w stronę chłopaka, przy okazji kątem
oka zauważając zaskoczoną minę Zayna.
Nie wiedziałam o co chodziło im z tą całą piosenką, najpierw Niall
w samolocie, teraz Louis reaguje jakbym mu kogoś zabiła, Zayn stara się
zrozumieć o czym właściwie rozmawiamy, a Harry i… kolega, którego jeszcze nie
miałam przyjemności poznać, śmieją się jak głupi z całego zajścia.
-Dobra, nie wiem o co wam chodzi, jak już rozmawiałam z Niallem, o
gustach się nie dyskutuje mi się ta piosenka w ogóle nie podoba, jednak jeżeli
wy lubicie takie klimaty to już wasz wybór – wywróciłam oczami i zdenerwowana
całym tym zajściem usiadłam na półokrągłej kanapie. Na stoliku stało kilka
napoi, jednak wszystko było wypite. Złapałam torebkę i sprawdziłam czy mam
portfel. Szybko wynalazłam go w czarnym bagażu i spoglądając w stronę
chłopaków, którzy byli zajęci rozmową wstałam z skórzanej sofy.
-Idę po coś do picia – rzuciłam w ich stronę i ruszyłam do barku.
Miły barman, który znudzony brakiem zajęcia, rozwiązywał SUDOKU. Na
mój widok uśmiechnął się szeroko i zamknął książeczkę.
-W czym mogę pięknej pani pomóc? – zapytał opierając się o blat
baru.
-Poproszę Cole dietetyczną – zamówiłam i spojrzałam na chłopaków,
którzy zawzięcie dyskutowali na jakiś temat. Nie wiedziałam o czym rozmawiają,
jednak wnioskując po ich zachowaniu, dawali jakieś dobre rady Zaynowi, który tylko
kręcił głową od czasu do czasu spokojnie coś odpowiadając. Uśmiechnęłam się
mimowolnie. Widać było, że chociaż bierze sobie uwagi przyjaciół do serca, to
zawzięcie potrafi bronić swoich racji.
-A oto pani Cola -
usłyszałam głos barmana i odwróciłam się w jego stronę. Przede mną stała
szklana literatka z czarnym płynem i kolorową rurką zanurzoną w napoju.
-Ile płacę? – zapytałam wyjmując portfel z torby.
-Na koszt firmy – uśmiechnął się do mnie szeroko i ponownie
otworzył swoją łamigłówkę.
-Dziękuję bardzo – odwróciłam się do niego tyłem i ponownie
spojrzałam na moich towarzyszy, którzy najwyraźniej skończyli już prawić
kazania brunetowi i zajęli się profesjonalną grą w kręgle. Jeżeli oczywiście,
profesjonalizmem można było nazwać turlanie się czterech młodzieńców w stronę rozstawionych, drewnianych figurek.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Chociaż nie znałam ich
dobrze to czułam, że są oni strasznie ze sobą zżyci i pozytywnie nastawieni do
świata. Widziałam jak miłość i energia od nich bije i wiedziałam, że znajomość
z nimi, na pewno pomoże mi, chociaż na chwilę ponownie poczuć się szczęśliwą.
Z napojem w dłoni, powoli podeszłam do chłopaka, którego imienia
jeszcze nie miałam przyjemności poznać. Stanęłam obok niego i zaczęłam tak jak
on obserwować szalejących Louisa, Harrego, Zayna i Nialla.
-Czy oni, aby wiedzą jak gra się w kręgle? – zapytałam upijając
odrobinę czarnego płynu.
-Zaczynam mieć co do tego wątpliwości – usłyszałam rozbawiony,
głos chłopaka – My tak właściwie się nie znamy – spojrzał w moją stronę a ja
dopiero teraz mogłam lepiej się mu przyjrzeć. Wysoki, jak każdy z paczki
przystojny o zniewalającym spojrzeniu. Dobrali się idealnie, każdy z nich miał
w sobie coś ciekawego, oryginalnego, przyciągającego. – Jestem Liam –
przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ann – uścisnęłam jego rękę delikatnie i uśmiechnęłam się blado –
czyli teraz, już znam was wszystkich? – zapytałam rozbawiona – Bo szczerze
zaczynam się gubić. Za dużo was.
-Tak, jestem ostatnim z tego dziwnego, świata wariatów – powiedział
i roześmiał się głośno.
Napiłam się kolejne kilka łyków napoju i wzrokiem ponownie
wróciłam do chłopaków, którzy aktualnie zaprzestali się turlać i postanowili
chyba zrobić sobie przerwę na tak zwaną „kanapkę”. Roześmiałam się wesoło
widząc jak trzech, dobrze zbudowanych nastolatków stara się jak najmocniej
przycisnąć do ziemi biednego bruneta, który błagalnym wzrokiem spoglądał w moją
stronę.
-Biedny Zayn – powiedziała ciągle się śmiejąc.
-E tam biedny! Należy mu się! – krzyknął Liam tak żeby chłopcy
usłyszeli – Zaraz wam pomogę dzieciaki! – ruszył w stronę przyjaciół, jednak w
połowie drogi zatrzymał się i odwrócił w moją stronę – Przepraszam, że nie
zapytałem, co ze mnie za dżentelmen! Już się poprawiam, chwila… - zaczął
gładzić swoją koszulę i stając prosto, odchrząknął cicho – Czy chciałaby nam
pani pomóc? – zapytał poważnym tonem, natomiast ja roześmiałam się cicho i
odstawiając szklankę na stolik podeszłam do niego.
-Wiesz, może ja lepiej Zaynowi pomogę, żeby się nie czuł taki
osamotniony – wywróciłam z rozbawieniem oczami.
-No, jak wolisz – odpowiedział i pędem rzucił się w stronę
chłopaków a po chwili było już tylko słychać ciche jęki, głośniejsze wrzaski i
kilka wyzwisk rzucanych zarówno przez Zayna jak i pozostałych chłopaków, którzy
też w pewien sposób odczuli nacisk ciała przyjaciela.
-Duże dzieci – powiedziałam podchodząc do nich – Dobra Zayn dajesz
ręce i cię wyciągamy bo zaraz ci żebra zgniotą – złapałam chłopaka za dłonie a
on uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Ej! Nie ma tak! – wrzasnął jak mniema Harry, którego twarz była
przyciśnięta przez klatkę piersiową Liama.
-Jest, jest – wydyszał zmęczony Zayn i zaczął okładać chłopaków
nogami żeby pozwolili mu wstać, natomiast ja starałam się wyciągnąć go spod
czwórki rozszalałych nastolatków, jednak moje wysiłki spełzły na niczym.
Zmęczona wysiłkiem przykucnęłam obok bruneta i zaczęłam gładzić go po głowie.
-Widzisz kolego, chyba nie damy rady – powiedziała rozbawiona
widząc jego zarumienione od wysiłku policzki.
-Zacznij Łaskotać Nialla, on nie wytrzyma i zacznie się kręcić i
zwali całą resztę – Zayn uśmiechnął się szeroko dumny ze swojego pomysłu.
-Nawet nie próbuj! – usłyszałam wrzask Nialla i podeszłam do niego
powoli. Z rozbawieniem zaczęłam szybko poruszać palcami, a on patrzył na mnie,
jak na jakiegoś potwora.
-Przykro mi, Niall – uśmiechnęłam się chytrze i zaczęłam łaskotać
chłopaka, który po chwili nie wytrzymał i piszcząc jak oszalały, zaczął zwalać
z siebie chłopaków. Odsunęłam się od nich na bezpieczną odległość a kiedy już
wszyscy zeszli z Zayna podeszłam do niego powoli i pomogłam podnieść się z
ziemi.
-Dzięki – powiedział i obdarzył mnie jednym z tych swoich,
uroczych uśmiechów.
-Nie ma za co – odpowiedziałam i spojrzałam na czubki butów mając
nadzieję, że nie zauważy jak rumieńce kolejny raz wstępują na moje policzki.
-Dobra, kochani! – usłyszałam wrzask jednego z chłopaków – Gramy w
te kręgle czy nie? – zapytał się Harry, podchodząc do naszej dwójki i
poprawiając sobie granatową marynarkę, która podczas zabawy została wprowadzona
w lekki nieład.
-Jasne – rzuciłam krótko i podeszłam do kolorowych kuli, które
leżały nieopodal toru. Zatrzymałam się i spojrzałam na chłopaków, którzy powoli
szli w moją stronę – To, jak się dzielimy? Kto z kim gra? – zapytałam, uśmiechając
się do nich szeroko.
-To może ja i Zayn z tobą na Liama, Louisa i Harry’ ego, co? - zapytał blondynek, który szybko znalazł się
obok mnie.
-Czemu nie – wzruszyłam ramionami i podałam mu kulę – rzucaj pierwszy.
-Okej – odpowiedział blondasek i biorąc ciężką kule ode mnie
ustawił się na linii, zamach i pięć kręgli leży…
Tak właśnie zaczęło się szaleństwo tego wieczoru. Razem z chłopakami,
na zmianę rzucaliśmy kulą i wrzeszczeliśmy jak wariaci, zarówno kiedy coś
zostało zbite, jak i w momencie kiedy nasze rzuty były nietrafne. Bawiliśmy się
świetnie, jak starzy dobrzy przyjaciele, chociaż nie mogłam ich tak nazwać. Nie
znałam tych ludzi, nie wiedziałam nawet jak się dokładnie nazywają, skąd
pochodzą czy też ile mają lat. Nic o nich nie wiedziałam, a już czułam do nich
pewną sympatię, czułam, że ta znajomość może przerodzić się w coś więcej, niż
tylko zwykłe spotkanie na kręgielni.
Godzina dwudziesta pierwsza, zbliżała się wielkimi krokami a my
bawiliśmy się w najlepsze. Kiedy przyszła kolej na zespół Louisa, usiadłam na
skórzanej sofie i zaczęłam przeglądać torbę w poszukiwaniu telefonu.
-Co robisz? – usłyszałam głos Zayna, który właśnie zajął miejsce
obok mnie.
-Szukam telefonu. Musze sprawdzić, która godzina. Nie chcę się
spóźnić. Nie chcę problemów – powiedziałam lekko podenerwowana faktem, że
właśnie w takim momencie moja niezawodna komórka, zniknęła gdzieś na dnie
torebki. – Jest! – pisnęłam czując jak wpada w moją dłoń, podczas
przegrzebywania zawartości bagażu. Spojrzałam na wyświetlacz i wciągnęłam
głęboko powietrze. Zegarek wskazywał godzinę dwudziesta pięćdziesiąt pięć –
Cholera – szepnęłam i złapałam się za głowę.
-Co tam? – powiedział Zayn i nachylił się nade mną żeby sprawdzić
godzinę – O, idziesz już?
-No chyba nie mam wyjścia? – wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę
wyjścia.
-Poczekaj, odwiozę cię – brunet podbiegł szybko do mnie i
uśmiechnął się szeroko – Panowie ja za chwilę wracam, tylko odwiozę Ann do
domu. Lou, biorę twój wóz! – krzyknął do chłopaków i nie czekając na odpowiedź,
wyszedł ze mną przed budynek kręgielni.
Zapowiadała się zimna noc, chociaż niebo było bezchmurne to
nieprzyjemny, chłodny wiaterek sprawiał, że po ciele człowieka od góry do dołu
i na odwrót wędrowała gęsia skórka.
Szybko przemknęliśmy do jedynego, zaparkowanego pod budynkiem
samochodu i wsiedliśmy do środka. Podróż spod kręgielni do domu nie zajęła nam
zbyt wiele czasu. Niewielki ruch i nienajgorsze warunki pogodowe sprawiły, że
po dziesięciu minutach zaparkowaliśmy pod moim nowym domem.
-Dzięki, za miły wieczór –powiedziałam spoglądając na chłopaka,
który odwrócił się przodem w moją stronę.
-Nie ma za co – uśmiechnął się delikatnie –To ja ci bardzo
dziękuję, że dałaś mi szansę, mi i chłopakom – dorzucił a jego twarz z chwili,
na chwilę znajdowała się bliżej mojej.
‘Jakie on ma piękne oczy?’, myślałam zatapiając się w jego
czekoladowych tęczówkach.
‘Ann spokój! Nie możesz go pocałować, on nie może pocałować ciebie!
To nie tak ma wyglądać! Znacie się zaledwie dwanaście godzin!’, skarciłam się w
myślach i delikatnie odsunęłam od chłopaka.
-Dobranoc, Zayn – powiedziałam i wyciągnęłam dłoń w jego stronę a
on spuszczając głowę uścisnął ją delikatnie.
-Dobranoc Ann – odpowiedział, a ja otworzyłam drzwi i zaczęłam wysiadać
z samochodu – I… przepraszam. – dorzucił kiedy już stałam na chodniku i miałam
zamknąć drzwi.
-Widzimy się w szkole – powiedziałam i ruszyłam w stronę metalowej
furtki mając nadzieję, że ciocia i wujek, nie zdenerwują się z powodu kilku
minut spóźnienia.
Krzyżując dłonie na piersi, przeszłam przez drogę, nacisnęłam metalową
klamkę i weszłam na średnich rozmiarów podwórko, które oświetlone przez światło
na tarasie zapewne czekało na mój powrót.
‘Będzie dobrze’, pocieszyłam się w myśli i powoli weszłam po
schodach na niewielką werandę.
_______________________________________A ja zamiast się uczyć, piszę... Kurcze chyba się uzależniłam a egzamin tuż, tuż... Echh...
Ale co tam! Specjalnie dla was stworzyłam ten oto rozdział jedenasty. Możliwe, że są jakieś błędy ortograficzne lub interpunkcyjne jednak sprawdziłam to tylko raz więc możliwe, że nie wychwyciłam wszystkiego.
Jak wam się podoba? Wiem, że spodziewałyście się czegoś lepszego a ja zwaliłam sprawę. Szczerze? Średnio mi się podoba, mogło być lepiej więc nawet się nie zdziwię, że wam nie będzie się podobać :)
Czekam na szczere opinie, wiecie takie co pierwsze przychodzi wam do główek po przeczytaniu ♥
Dzięki, że jesteście ♥