Przepiękny wystrój bloga zawdzięczam Szczególnie niewidocznej. z bloga "Skrawek nieba." Jeszcze raz Ado, dziękuję bardzo za poświęcony czas. ♥ Szablon jest przepiękny.

piątek, 20 kwietnia 2012

Piętnaście.


Piątkowy poranek, przywitał mnie delikatnymi promieniami, styczniowego słońca, które wpadając do pokoju przez cienkie zasłonki, leniwie tańczyły walca na mojej twarzy. Ciężkie jeszcze od snu powieki, otulone ciepłem, nawet nie miały ochoty powędrować do góry.
Od niechcenia podciągnęłam kołdrę pod brodę i odwróciłam się w stronę ściany. Chociaż słońce sprawiało mi przyjemność swoim delikatnym ciepłem, to nie miałam ochoty wstawać. Jeszcze nie. Westchnęłam cicho i przyciągając kolana ku klatce piersiowej, zaczęłam oddychać równomiernie z nadzieją, że kraina snu jeszcze chociaż na chwilę, przyjmie mnie w swoje, skromne progi.
Kiedy jedna z mich nóg „spacerowała”  po pięknej polanie, druga ciągle pozostawała w „świecie żywych”. Już miałam zrównać ja z senna krainą, gdy gdzieś w oddali, za plecami usłyszałam znajomą melodię. Mój telefon wygrywał piosenkę „American idiot”, subtelnie informując mnie, że pewna osoba – która zapewne cierpiała na bezsenność, no bo kto normalny dzwoni do ludzi z samego rana – w trybie natychmiastowym pragnęła się ze mną skontaktować.
Jęknęłam cicho i przednią część mojej sylwetki, ponownie skierowałam ku niewielkiemu pokojowi. Nadal leżąc na materacu, lewą ręką zaczęłam szukać telefonu, który wczorajszego wieczora w towarzystwie laptopa, zajął zaszczytne miejsce nieopodal mojego prowizorycznego łoża.
Kiedy natknęłam się na znajomy kształt, nie otwierając oczu przytrzymałam klawisz z zieloną słuchawką , która służyła do odebrania połączenia. Niespiesznie przyłożyłam komórkę do ucha i ziewnęłam cicho.
-Słucham? – powiedziałam lekko rozmarzonym głosem, natomiast moja prawa ręka zajęła się przecieraniem zaspanych oczu, które lada chwila miały ujrzeć światło dzienne.
-Kino czy łyżwy? – usłyszałam znajomy głos i uśmiechnęłam się delikatnie. Nie pytając z kim mam przyjemność, dobrze wiedziałam kto dzwoni, nawet nie musiałam zgadywać.
Od kilku dni to właśnie ten głos urozmaicał mój czas wolny, moje przerwy i powroty ze szkoły. Chwile kiedy powinnam być sama a ni byłam. No dobrze, może nie wyraziłam się zbyt dobrze. Nie sam głos był przy mnie, ale także jego właściciel. Zniewalająco przystojny właściciel, który to właśnie mnie wybrał sobie na ofiarę – jeżeli tak można to nazwać.
-Dzień dobry – przywitałam się. Idealnie akcentując każdą sylabę, w delikatny sposób chciałam zasugerować chłopakowi, że rozmowę zaczyna się od powitania.
-No hej, hej – rzucił roześmianym głosem – to, kino czy łyżwy? – ponowił pytanie a ja powoli zaczęłam otwierać oczy.
Kolejny raz ziewnęła cicho i przeciągając się na materacu rozważałam, która opcja może być bardziej interesująca.
Teoretycznie uwielbiałam chodzić do kina. Kochałam filmy a szczególnie te romantyczne, czy też psychologiczne oparte na prawdziwych historiach. Jednak w ostatnim czasie, zazwyczaj każdą wolną chwilę spędzałam na oglądaniu. Chociaż zapewne od pójścia do szkoły i poznania Zayna, zdarzało mi się to o wiele rzadziej to sterta płyt, które pożyczyłam od Kevina przyciągała jak magnez.
Natomiast łyżwy były całkiem innym przypadkiem. Nawet dobrze nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłam na lodowisku, nie pamiętam kiedy ostatni raz aktywnie spędzałam czas, oczywiście pomijając szkolne treningi na basenie, które odbywały się cztery razy w tygodniu.
-Chyba wolę wariant numer dwa – powiedziała, nie wahając się chwili dłużej i od niechcenia wstając z materaca –jednak, co to za pytanie? – zapytałam, marszcząc lekko nosek.
-Czyli wolisz iść na łyżwy, tak? - zachowywał się, jakby dobrze nie usłyszał tego co powiedziałam.
-Tak. Wolę iść na łyżwy. Jednak, co to za pytanie? I czy jest to, aż tak bardzo ważne, że nie mogło zaczekać do spotkania w szkole? – ponowiłam pytanie cicho się śmiejąc. Ostatnio zdążyłam zauważyć, że pan Malik potrafi wyskoczyć z różnymi, dziwnymi pomysłami, tudzież pytaniami, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się zrywać mnie tak wcześnie z łóżka.
-Teoretycznie mogło, jednak ja dzisiaj nie idę do szkoły a do piętnastej nie chciało mi się czekać – słysząc słowa chłopaka skrzywiłam się lekko. Od naszej wtorkowej konwersacji, po dzień dzisiejszy to właśnie z nim spędzałam każdą przerwę. Każdą wolną chwilę. Kiedy miałam do wyboru samotne siedzenie na ławce lub siedzenie w towarzystwie egoistów z mojej klasy, pojawiał się on. Nawet pamiętnik odstawiłam na bok, chociaż był wciągającą lekturą, to gdy miałam do wyboru życie przeszłością i to na dodatek cudzą, a przebywanie w teraźniejszości, mojej własnej teraźniejszości, moim filmie. Wolałam nie popadać w sentymenty, które i tak każdego wieczora przychodziły do mnie. Właziły chamsko pod kołdrę i otulały swoją niewidzialną ręką moje przerażone ciało, serce oraz mózg, który z przypływu wspomnień, reagował zbyt emocjonalnie. Drobne łzy powoli spływały po moich policzkach a zdjęcia, filmy i przedmioty, które przeminęły wraz z wyprowadzką z Irlandii, jak w jakiejś przesyconej żalem prezentacji pojawiały się pod moimi opuchniętymi powiekami.
Jednak kiedy nastawał dzień, kiedy do pokoju zaglądały pierwsze promienie słońca, które w deszczowym Londynie były rzadkością, kiedy otwieram oczy, wszystko mija, odchodzi. Cień wspomnień zamienia się w nutkę nadziei, nadziei na lepszy dzień, nadziei, którą w pewnym sensie dawał mi ten brunet, swoim porannym uśmiechem i pozytywnym nastawieniem.
-Coś się dzieje? Chory jesteś? – zapytałam z troską w głosie. Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać jej monotonną zawartość w poszukiwani jakiejkolwiek przyzwoitej kreacji na dzień dzisiejszy.
-Nie, nic się nie dzieje, po prostu mam ważną pró… - zaciął się na chwilę a zmarszczka, która pojawiła się już jakiś czas temu na moim czole, diametralnie powiększyła się o tych kilka milimetrów. – znaczy ważne spotkanie – dokończył i odetchnął, tak jakby z ulgą.
-Aż tak ważne, że musisz opuszczać szkołę? - uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy w moje małe dłonie trafiła czarna, bawełniana bluzeczka z delikatnymi, o ton jaśniejszymi guzikami oraz niewielką kieszonką na lewej piersi, która służyła za uroczą ozdobę – Kompletnie o niej zapomniałam – szepnęłam sama do siebie zapominając o Zaynie, który po drugiej stronie linii telefonicznej, tłumaczył dlaczego opuści szkołę.
-Co ? – zapytał zaskoczony moją reakcją.
-Nic, nic. Po prostu się zamyśliłam. To nie było do ciebie – uśmiechnęłam się delikatnie, jakby miała nadzieję, że mój rozmówca, który siedzi gdzieś po drugiej stronie miasta, w swoim przytulnym mieszkaniu, może zauważyć moją reakcję. – Co mówiłeś?
-Oj Ann, Ann – usłyszałam jego dźwięczny śmiech, który zawsze przyprawiał mnie o gęsią skórkę – chyba, przestajesz mnie słuchać. Mówiłem, że osoba, z którą jestem umówiony, nie ma innego wolnego terminu, no chyba, że dzisiaj po południu. Jednak popołudnie wolę spędzić z tobą, dlatego postanowiłem, że z tą osobą spotkam się rano – tym razem, już o wiele uważniej słuchałam chłopaka, a  jego słowa mimowolnie wywołały szkarłat na mojej twarzy.
Jeżeli dobrze interpretowałam jego wypowiedź, jeżeli idealnie czytałam pomiędzy wierszami, to ten oto młody człowiek, chwilę temu obdarzył mnie jednym z najmilszych komplementów. Ponieważ, która dziewczyna nie chciałaby usłyszeć, że jest ważniejsza, od jakiegoś tam spotkania? Każda by chciała.
-Panie Zaynie Maliku, czy Pan chce mnie w podstępny sposób zaprosić na randkę? – zapytałam kiedy chłopak skończył swój monolog.
-Panno Ann Lee-Palmer, a czy da się Pani w ten sposób, zaprosić na randkę? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Zastosował technikę ‘wykrętu’, która irytowała mnie najbardziej na świeci. Jednocześnie drażnił się ze mną i unikał odpowiedzi.
-Prawdopodobnie nie.
-Czyli, sprawa jasna – ponownie usłyszałam zadowolony głos chłopaka po drugiej stronie – o godzinie piętnastej, spotykamy się pod szkołą i w stosunkach czysto przyjacielskich, idziemy na łyżwy. – powiedział na jednym wydechu.
-A… - chciałam wciąć się mi w zdanie, zaprotestować, ponieważ czy ja potwierdziłam to, że się z nim spotkam?
-A teraz musze kończyć. Cześć Ann. – rzucił na koniec, a jedynym co w tym momencie słyszałam w słuchawce, był cichy dźwięk informujący o zakończeniu połączenia.
Głośno wypuszczając powietrze, wywróciłam oczami i z niewielką stertą czarnych ubrań, poszłam do łazienki. Szybki, gorący prysznic, sprawił, że demony nocy już całkowicie opuściły moje ciało, a mózg i serce nie dyskutowały na inny temat, niż wysoki brunet o czekoladowych oczach. Kłóciły się i sprzeczały, jak małe dzieci o innych poglądach czy jak politycy o innej wizji nowego, lepszego świata.
Zdrowy rozsądek podpowiadał mi , że powinnam trzymać tego, zniewalająco przystojnego kolegę na dystans. Nie pozwalać mu żeby, kiedykolwiek się do mnie zbliżył, żeby nasze stosunki przyjacielskie przemieniły się w coś więcej. Nie chciałam się w nic angażować, ponieważ dobrze wiedziała, że związek z osobą pokroju Zayna nie ma przyszłości. Chociaż nie znałam go tak idealnie jak Toma czy Little D. to zdążyłam zauważyć, do jakich ludzi należy nasz szanowny brunet. Szkolny obiekt westchnień. Widziałam jak napalone nastolatki z rządzą przyglądają się chłopakowi, który idzie korytarzem. Widziałam jak ‘rozbierają go wzrokiem’ kiedy powie do nich zwykłe ‘cześć’ czy też pośle, jeden z tych swoich uroczych uśmiechów. Mdleją na zawołanie, pewnie z nadzieją, że zrobi im sztuczne oddychanie techniką usta-usta.
Jednak Pan Serce, największy mięsień w organizmie ludzkim krzyczał ze szczęścia kiedy w umyśle pojawiał się obraz tego młodego człowieka. Wrzeszczał i wywijał fikołki na jego widok. Chociaż nie zachowywałam się jak te wszystkie napalone nastolatki ze szkoły, chociaż nie mdlałam przed nim, nie padałam na kolana, to jego towarzystwo naprawdę sprawiało mi przyjemność. W pewien sposób czułam się wyróżniona, zauważona w tak licznym towarzystwie dziewczyn, które w wielu przypadkach grzeszyły urodą, a ja przy nich byłam zwykłą, szarą myszką, która ubrana na czarno starała się czynić z siebie niezauważoną.
‘Ocknij się Ann! To nie jest bajka, a Zayn nie jest księciem!’, skarciłam się w myśli wychodząc spod prysznica. Przez kolejne kilka minut starałam się nie zwracać uwagi na Pana Serce i Pana Rozum. Unikałam kontaktu z nimi oraz unikałam tematu bruneta.
Po szybkiej toalecie wybiegłam w podskokach z łazienki dokonując jeszcze ostatnich poprawek w jak zwykle niesfornej fryzurze, która nie znała takiego słowa jak współpraca. Złapałam czarną torbę i zbiegłam po schodach w nadziei, że Margaret jeszcze nie wyszła z domu. Nawet nie zauważyłam kiedy i gdzie uciekł mi ten czas. Czas, którego jeszcze podczas rozmowy z Zaynem miałam od groma.
Wpadłam do kuchni, w której przy stole siedział wujek i popijając kawę czytał poranną gazetę. Widząc moją nieogarniętą fryzurę, nieułożoną bluzkę oraz zdezorientowaną twarz uśmiechnął się szeroko.
-Zaspało się? – zapytał z rozbawieniem, odkładając gazetę na stół. Najwyraźniej szykował się do dłuższej rozmowy. Rozmowy, na którą w tym momencie nie miałam czasu.
-Tak jakby – szepnęłam układając bluzkę – Margo już poszła?
-Tak, już od godziny jej nie ma. Znowu jakaś próba, czy coś – wujek wywrócił oczami widząc moją dezorientację. – Spokojnie, zdążysz jeszcze – pocieszył mnie i nie odrywając wzroku od kubka z kawą namiętnie nad czymś myślał. Najwyraźniej rozmyślił się z kontynuowania dalszej rozmowy. Natomiast ja, nawet zadowolona z jego decyzji szybko złapałam jabłko i skierowałam się do wyjścia.
-Słuchaj Ann, ja i ciocia za dwie godziny wyjeżdżamy do Londynu. Mamy trochę spraw do załatwienia. Nie mówiliśmy nic Margo ani Kevinowi ponieważ nie mieliśmy czasu z nimi pogadać. Sprawa wypłynęła nagle i cóż, musimy jak najszybciej jechać do stolicy. Chociaż zostawimy im list to pomyślałem, że dobrze będzie jeżeli chociaż jedno z was nie będzie się denerwować z powodu niedoinformowania – zatrzymałam się słysząc słowa wujka i odwróciłam w jego stronę.
-Ale, coś się stało? – zapytałam zdezorientowana.
-Nie, nic się nie stało. Po prostu mamy początek roku, moja firma zamyka kilka spraw finansowych a ciocia, jak na doradcę finansowego przystało jedzie mi pomóc żebym trzymał głowę na karku – uśmiechnął się delikatnie na myśl o żonie.
-No dobrze, to… ja idę do szkoły – szepnęłam i wyszłam z domu owijając się dokładnie szalikiem. Chociaż słońce dzisiaj nie grzeszyło i ciepłymi promieniami, otulało czerwone noski przechodniów, to jednak mróz nie ustępował i siarczyście swoimi szponami dotykał policzków, które z braku ciepła przybierały czerwoną barwę.
Szkoła, do której uczęszczałam od niespełna tygodnia. Placówka, która z każdym dniem wydawała mi się coraz bardziej miła i przystępna, ciepła i tolerancyjna nagle zniknęła. Ponownie pojawił się obcy, zimny budynek, w którym ludzie traktowali mnie jak powietrze, nie patrzyli na mnie. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Nie lubiłam namolnych spojrzeń, czy też obraźliwych komentarzy, ze strony napalonych sportowców, którzy patrzyli tylko na tyłek oraz biust u dziewczyny. Nie zależało mi na popularności, jednak samotność nikogo nie czyniła szczęśliwym. Dotychczas miałam przy sobie Malik czy też od czasu do czasu, blond włosego  Tony’ ego, którzy chociaż znali mnie jakieś kilka dni to naprawdę potrafili sprawić, że nie czułam się inna niż ci wszyscy zapaleni, żyjący sportem młodzi, piękni ludzie.

„15 sierpnia 1992 rok,
Kochany pamiętniczku,
Chyba z dnia na dzień coraz bardziej Cię zaniedbuję, zapominam o pisaniu i dzieleniu się z tobą tym co ten świat czyni z moim życiem. Wiem, że to nieładnie z mojej strony, jednak musisz mi to wybaczyć. Musisz zrozumieć, że moje serce, rozum i cały świat teraz to jedna wielka dolina pustki, totalne zero, nic. Pomyślisz pewnie, że przesadzam, jednak zrozum…
Na początku sierpnia Simon przyjechał do Santry, nie powiem czekałam na niego z zniecierpliwieniem, czekała aż pojawi się w progu moich drzwi, aż rzucę się mu w ramiona i będę mogła obdarzyć jednym z tych namiętnych pocałunków, które skradał każdego lipcowego wieczora nad jeziorem. Czekałam, wzdychałam i nie mogłam opanować łez szczęścia, które nachodziły do moich oczu. Jednak kiedy już się pojawił… Cóż, nie było już tak pięknie. Rodzice potraktowali go jak psa, kazali spać w jednej z sypialni dla personelu i nawet nie chcieli wpuścić do pokoju gościnnego. Twierdzili, że nieznajomych ludzi nie mogą traktować jak rodziny, jednak ja wiem co chcieli przez to powiedzieć. Chcieli w dobitny sposób pokazać Simonowi, że tu nie ma dla niego miejsca, że jest intruzem, który jak najszybciej powinien odejść i… odszedł, na ich życzenie zniknął po ferelnym obiedzie, podczas, którego ojciec nie szczędził sobie słów krytyki.
Dlaczego oni muszą mnie tak ranić? Niszczyć życie? Odbierać szczęście? To co ważne?
Obiecuję Ci, kochany notesiku… Ja nigdy nie zniszczę życia moim dzieciom, pokażę im, że ważniejsze jest dla mnie ich szczęście niż opinia sąsiadów.
„Jestem tylko gościem na tej ziemi”.”
Chociaż nie zaglądałam do pamiętnika od kilku dni to za każdym razem, kiedy czytałam krótkie ale jakże przepełnione uczuciami wpisy mamy, czułam się jakbym była wtedy, tam z nią, jakbym była jej częścią. Częścią jej smutków i radości, miłości i nienawiści, tęsknot i powrotów, które komplikowały jej życie jak mało kto.
Pochłonięta lekturą stałam pod ogromnym gmachem szkoły. Tylnią częścią mojej sylwetki opierałam się o zimną barierkę i czekałam na chłopaka, który z samego rana zerwał mnie z łóżka, żeby zapytać się, czy za kilka godzin będę chciała znaleźć się w tak owej sytuacji. Może źle się wyraziłam, on nie pytał się czy ja chcę, on mnie informował o tym co będę robić.
Wciągnęłam głęboko powietrze i przerzuciłam kolejną kartkę pamiętnika. Zaczęłam wodzić wzrokiem po kolejnej serii kształtnych liter, stawianych przez moją mamę, kiedy czyjeś dłonie utrudniły mi tą czynność, zasłaniając całe dopływające do mych źrenic światło.
Kąciki moich ust drgnęły delikatnie a ręce zamykając pamiętnik powędrowały w dół, ku ziemi.
-Zgadnij, kto to – usłyszałam ciepły szept nieopodal mojego ucha, a po zmarzniętym ciele przebiegł delikatny, niepohamowany dreszcz.
-Pan woźny? – zapytałam głosem pełnym powagi. Chłopak prychnął cicho i kciukami zaczął pocierać moje skronie.
-Nie, myśl dalej – kolejna dawka przyjemnego szeptu, ciepłego oddechu na szyi i delikatnego dreszczu.
-A to pewnie jakaś dziewczyna! Margaret?
-No, dzięki – masowanie skroni ustało a ręce po chwili odsłoniły moje oczy, sprawiając, że zostały zaatakowane one porcją światła, które przez chwil kilka nie miało możliwości na kontakt z nimi – Naprawdę mam damski głos? – zapytał przeskakując przez barierkę i stając naprzeciw mnie.
-No cóż, prawda w oczy kole? - pokręciłam z rozbawieniem głową i schowałam pamiętnik do torby.
-Czy ja, na pewno byłam z Panią umówiony? Ponieważ z tego co pamiętam to miałem spotkać się z miłą koleżanką ze szkoły – rozejrzał się dookoła sprawdzając czy aby nie pomylił mnie z kimś innym.
-Skoro twierdzisz, że nie jestem miła to ja dziękuję za spotkanie – poważny ton zastąpił ten rozbawiony, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. – To ja uciekam do domu, bo wystałam się tu na marne – wyminęłam chłopaka i skierowałam się w stronę ulicy.
-O, nie tak szybko! – chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę –Chyba jednak przypomniałem sobie, że okazuje ona sympatię w dość specyficzny sposób – uśmiechnął się delikatnie, mierząc mnie wzrokiem.
-Możliwe – szepnęłam a serce zaczęło tańczyć kankana jak oszalałe. Uważnie przyglądałam się brunetowi i czekałam na jego kolejny ruch.
-To co z naszymi łyżwami? – zapytał po chwili przygryzając dolną wargę.
-Z tego co sobie przypominam, nikt ich nie odwoływał – odpowiedziałam z nadzieją, że chłopak nie może usłyszeć jak moje serce wariuje gdzieś tam pomiędzy płucami.
___________________________________________________

Witam wszystkich ciepło, ponieważ nie wiem jak u was, ale mi jest strasznie zimno w stopy! No ale nie o stopach miałam pisać.
Przepraszam was za tak długą przerwę w pisaniu, w dodwaniu rozdziałów i w byciu tu z wami. Wiem, że czekaliście albo raczej mam taką nadizeję, że czekaliście i postanowiłam, że przysiądę w piątkowy wieczór i składając wszystkie fragmenty, które w przeciągu ostatniego tygodnia pojawiły się w mojej głowie, stworzę dla was rozdział piętnasty. Chociaż powinnam się uczyć to postanowiłam, że to zrobię, jednak już do 27 kwietnia nie pojawi się ani jedno słówko. Ponieważ... Rozumiecie, egzaminy, nauka i kilka innych komplikacji :). Jednak mam nadzieję, że kolejny raz, wytrwale będziecie czekać na serię moich wypocin.

Co do rozdziału. Sama nie wiem co o nim myśleć, niektóre momenty naprwdę mi się podobają, jednak chwilę później widzę jak je totalnie zniszczyłam, sprawiłam, że straciły swój urok. Czekam na wasze opinie i obiecuję, że nie obrażę się, kiedy ktoś napisze, że się staczam, że to totalne dno i nie da się czytać. Ja to zrozumiem i postaram się zmienić.
Teraz uciekam, bo jutro czeka mnie wycieczka z wspaniałymi ludźmi i muszę tak koło piątej wstać, żeby wszystko przygotować.
Do napisania kochani! ♥

13 komentarzy:

  1. Super, nie mogę się doczekać jak rozwinie się akcja. . . Szybko dodawaj kolejny rozdział:D
    Miko

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny!!!
    Nie mogę się doczekać następnego:*
    Powodzenia na egzaminach<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam bardzo, że jakie dno? Ciebie totalnie pogięło, dziewczynko? I jeszcze mi pisałaś na GG - wiesz, to nic wielkiego, szału nie ma... Jasne. Moim skromnym zdaniem to jest najlepszy rozdział,jaki napisałaś. Jejku zazdroszczę Ci. Niby nic wielkiego się nie dzieje, niby normalny dzień, a te słowa, te porównania, są naprawdę...piękne. U mnie zawsze akcja musi się szybko rozgrywać, bo po prostu tak nie umiem. I wiesz co? Muszę się poważnie zastanowić, czy chcę cokolwiek z Tobą pisać, bo jeszcze wyjdzie na jaw jakim beztalenciem jestem.Nie, normalnie już Cię nie czytam, bo się dobiłam jeszcze bardziej -.- A tak swoją drogą to taktyka Ann jest świetna, jeśli wiesz co mam na myśli (nasze rozważania na GG, tylko Aleksja może załapać, jeśli czyta to ktoś oprócz niej ^.^) No to by było na tyle. No i powodzenia na egzaminach. Będę za Ciebie trzymała kciuki. No pod warunkiem, że Ty za mnie też ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No normalnie... Nie wiem... Brak mi słów. Fan-tas-tycz-nie! :-D Niesamowity rozdział. Świetny, cudowny, po prostu piękny!!! Boski jak cały ten blog! :-) Masz mega talent :-) Super! Czekam na next ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. (http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  6. PRZECZYTAŁAM ! WSZYSTKO! dzisiaj między 3 w nocy a 5 rano. Padam na twarz bo wstać musiałam przed 8 ale stwierdziłam, że jeśli teraz tego nie zrobię to nie zrobię tego nigdy.
    Były momenty gdzie szczerzyłam się do laptopa i były też takie gdzie na gwałt musiałam poszukiwać zachomikowanych gdzieś pod poduszką chusteczek na czarną godzinę. Może ja jestem takim nienormalnym człowiekiem co to się wzrusza po byle smutnym momencie? A może ty to tak ładnie opisałaś bez żadnego przesadyzmu i pierniczenia o tyłku Marysi?
    Skłonna jestem zagłosować na opcje numer dwa bo przecież nie mogłam być jedyną osobą, która uroniła łezkę, prawda? Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to imię głównej bohaterki. Ann no i początek nazwiska Lee. Wyszczerzyłam się głupkowato niczym psychopata bo u mnie jest przecież ta nieszczęsna LeeAnn , której notabene nie znoszę agrr.
    Pochłonęłam te rozdziały chodząc w tą i tamtą po domu. Chodziłam tak i ciągnęłam za sobą komputer. No przecież nie mogłam się wtedy oderwać gdy nastawiłam się na to wszystko psychicznie i uczuciowo. Wiesz co Ci powiem? Do tej pory sądziłam, że tylko ja jakoś tam staram się nie galopować z całą tą akcją jak popapraniec, byle dalej, byle szybciej, bo ludzie chcą rozrywki. Ty też to robisz i straszliwie mi się to podoba. Bo osobiście kocham wczuwać się w głównych bohaterów a gdy opowiadanie choćby w małym stopniu przyjmuje zarys dziennika to jestem w siódmym niebie. Na co mi jakieś płytkie ciąże, masowe porwania czy problematyka rodem z wenezuelskiej telenoweli? Nawet jeśli coś zawiera w sobie więcej zagmatwanych emocji niż sensacji to jest to warte poświęconego czasu.
    Nie będę się rozpisywać bo po 15 rozdziałach musiałabym Ci tu zostawić cały elaborat na temat tego, że zastanawia mnie co ukrywa Adam, czy Ann faktycznie jest córką S (taa to też przeszło mi przez myśl, bo czuje nieodparcie, że pan bliźniak jest z nią bardziej powiązany niż to się nam wydaje), czy ona faktycznie nie wie z kim się spotyka? bo prawie już zasypiając, moja chora głowa pomyślała, że w sumie takie udawanie dobre jest na poznanie drugiego człowieka bez tych wszystkich pryzmatów zniekształcających odbiór.
    No dobrze, idę sobie bo widzę, że ten pasek niebezpiecznie szybko się zmniejsza. I masz tego nie kończyć skoro już zaczęłam to czytać bo chyba wynajmę detektywa i osobiście ugryzę Cię w najbardziej bolesne miejsce lol Tak, to groźba. Amen xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Aleksja , kocham twój blog jak nie wiem co . Przekazujesz tu tyle emocji których ja nie potrafię napisać w moim opowiadaniu .Kiedy czytam twoje rozdziały wczuwam się w główną bohaterkę Ann a następnie pół dnia chodzę po domu myśląc co się stanie dalej. Obiecaj mi że będziesz częściej dodawać rozdziały.
    Chcę Ci życzyć POWODZENIA na egzaminach . Będę trzymać kciuki :D Nie mogę się doczekać 16 .:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie piszesz. :)
    To czekamy na następny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie zdążyłam przeczytać bo niestety trzeba jutro iść do szkoły.

    Nie przeczytałam więc nie wiem co napisać.
    Ale,wiem ,że jest świetny.

    Obiecuje jutro też zajrzeć.

    Już dodałam się do obeserwujących.

    Też wpadnij do mnie i,
    zostaw po sobie ślad.

    Link:

    http://one-dierection.blogspot.com/?spref=tw

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny rozdział :D Nie mogę się doczekać następnego <3 Pisz go szybko, bo umieram z ciekawości co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  11. kocham twojego bloga^^ w jeden wieczór przeczytałam wszystkie rozdziały;) kiedy następny??:*

    OdpowiedzUsuń
  12. No chyba jednak nie: jak to się stało, że nie zauważyłam ostatniego wpisu?! Uh, jestem beznadziejna ;< No, ale nic, to komentuję tutaj :D
    Rozdział jest jak zwykle cudowny. Jak Ty to robisz, że z taką łatwością dobierasz myśli w słowa? Ja osobiście przechodzę chyba jakiś kryzys ;c Podoba mi się w tym rozdziale wszystko, jesteś genialna :D
    Nie mogę się doczekać kiedy Ann będzie z Zaynem. Ale podoba mi się to przeciąganie. Ja osobiście lubię najpierw poznać sytuację, zanim stworzę parę. Bo w przyrodzie nic nie dzieje się ot tak, nagle, prawda? Też uskuteczniam długie opisy i zagłębianie się w rzeczy na pierwszy rzut oka nieważne, ale tak naprawdę po dłuższym zastanowieniu istotne.
    No cóż, to dodam jeszcze, że czekam na nn! xxx
    + Ej, mogłabyś mnie informować przez gg o nn? ;> Bo znając mnie pewnie znowu coś przegapię ;c Jeśli tak to tu masz moje gg -> 13700054 ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz co podoba mi się najbardziej w Twoim blogu? To, że akcja jest rozbudowana. W innych, jakie czytałam, dziewczyna zakochuje się w chłopaku, który ciągle jej się podobał i w 3 rozdziale są już parą -,-
    A u Ciebie właśnie tak nie jest. To już szesnasty rozdział, a akcja nadal się rozkręca.
    Życzę weny twórczej i...Do napisania ;D

    ~ Paula c(:

    OdpowiedzUsuń