Chociaż Zayn kazał mi, nie przejmować się tym co powiedziałam,
stwierdził, że nic się nie stało to ja i tak czułam się głupio. W pewien sposób
uraziłam go moimi słowami i nie wiedziałam co w tym momencie powinnam
powiedzieć, jak się zachować. Może sobie pójdę i udam, że nie było tematu? Nie,
to byłoby podłe. Zrezygnowana i zawstydzona, jak nikt inny na świecie
siedziałam na parapecie i opierając głowę o kolana, przyglądałam się widokowi
za oknem. Tak, właśnie w tym momencie najciekawszymi dla mnie były duże brzozy,
pomiędzy których pieniami widać było drogę. Cóż, rzeczywiście nader
interesujący widok. Jednak nie mogłam nic poradzić, sama nie wiedziałam co mam
powiedzieć, jak się zachować. Nawet bałam się odwrócić wzrok w stronę chłopaka,
obawiałam się, że zobaczę jego smutne oczy, zakłopotane i bez tej radości,
która dotychczas z nich promieniowała. Chociaż na niego nie patrzyłam to dobrze
wiedziałam, że on uporczywie mi się przygląda, czułam jego wzrok na sobie,
czułam i nie próbowałam nic z tym zrobić.
‘Kretynka! Po co pokazywałaś mu ten cytat? Po jaką cholerę?! Co za
ofiara…’, biłam się w myślach jak beznadziejna jestem. Tylko Ann Lee-Palmer
potrafi z samego rana popełnić taką gafę.
Jednak zaskakującym był fakt, że Zayn, chociaż traktowałam go jak
powietrze i nawet ani razu, nie spojrzałam w jego kierunku, cały czas siedział
po drugiej stronie parapetu i jak mniemam przyglądał mi się uważnie.
-Co robisz dzisiaj po szkole? – usłyszałam głos chłopaka i
odwracając gwałtownie głowę spojrzałam na niego. Jego oczy nie były już takie
zamyślone. Zamiast tej dziwnej pustki skakały w nich dwie, małe iskierki, które
sprawiały, że człowiekowi robiło się ciepło na sercu.
-Muszę napisać do jutra esej o Homerze, więc zapowiada się
popołudnie w towarzystwie książek i kubka kawy – powiedziałam po chwili
zamyślenia, nie odrywając wzroku od chłopaka. Chociaż jego twarz nie zmieniła
wyrazu, to iskierki, które jeszcze chwilę temu rozgrzewały serce, poszły gdzieś
w nieznane. – Dlaczego pytasz?
-Chłopaki wracają jutro do Londynu i chcieliśmy dzisiaj wyjść
jeszcze na miasto i pomyślałem, że może skusiłabyś się na spędzenie popołudnia
w naszym towarzystwie – uśmiechnął się blado a ja pożałowałam mojego zachowania
na poprzedniej lekcji angielskiego.
-Jej… – szepnęłam smutno i oparłam brodę o kolana. Bardzo chciałam
się spotkać z chłopakami, jednak dobrze wiedziałam jak okropne mogą być
konsekwencje nieodrobienia kary. Nauczyciel w żadnym wypadku nie wyglądał na
ugodowego i zapewne zaraz doniósłby do dyrekcji, że nie wywiązuję się z
obowiązków, a to byłoby równoznaczne ze spotkaniem z rodzicami, a w moim
przypadku, opiekunami prawnymi.
-No nic – powiedział smutno – mają przyjechać jeszcze w weekend,
jednak nie wiem czy… - przerwał na
chwilę – będziemy mieć czas na spotkanie – dokończył i wciągnął głęboko
powietrze.
-Impreza się szykuje, co? – zapytałam z rozbawieniem. Domyślałam
się, że chcieli spędzić czas na zabawie przez tych kilka dni. Ostrej zabawie od
rana do wieczora. W końcu byli nastolatkami, przyjaciółmi i nie wydaje mi się,
że podczas weekendu siedzieliby w domu i grali w chińczyka. To, do nich nie
pasowało.
-No, coś w tym stylu – powiedział lekko podenerwowanym głosem,
jakby się obawiał, że odkryłam jego największy sekret, który starał się zataić
przede mną.
-Już się tak nie denerwuj, ja i tak nie chodzę na imprezy więc
nawet gdybyś mnie zaprosił to bym odmówiła – wypaliłam i kolejny już raz, tego
dnia pożałowałam swoich słów.
Jego oczy spojrzały na mnie pytająco a ja wzruszyłam delikatnie
ramionami.
-Ann, to nie tak – zaczął się tłumaczyć a ja uśmiechałam się w
jego stronę delikatnie.
-Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć – rzuciłam i zeszłam z
parapetu, nie chciałam kontynuować tej rozmowy. Nie chciałam, żeby zaczął mnie
przepraszać i zapraszać na imprezę, ponieważ musiałabym odmówić, a wtedy
posypałyby się pytania typu: „Dlaczego?”, „Jak to nie chodzisz na imprezy?!”, a
ja nawet nie miałam siły żeby opowiadać mu całą historię.
-Ann, czekaj! – krzyknął za mną, no cóż już oddaliłam się na pewną
odległość a on nadal siedział na parapecie. Odwróciłam się na pięcie w jego
stronę i przykrzywiając głowę spojrzałam na smukłą sylwetkę chłopaka, która
zmierzała w moim kierunku. – Postaram się, tak to wszystko w weekend
zorganizować, żebyśmy mogli się z tobą spotkać – powiedział podchodząc do mnie.
O co, mu tak właściwie chodziło? Dlaczego, tak bardzo kombinował
żebym się z nimi spotkała? Przecież jeżeli chciał się ze mną umówić, to wcale
nie potrzebował przyzwoitki w postaci przyjaciół, chyba, że był aż taką ofiarą.
Uśmiechnęłam się mimowolnie do własnych myśli, a brunet odebrał to
jako uśmiech skierowany w jego stronę.
-Widzę, że pomysł ci się podoba –uśmiechnął się szeroko a ja
poszłam w ślady za nim. – Więc, jeżeli coś będzie pewne, to się jeszcze zgadamy
a teraz idę na historię, bo z tego co mi się o uszy obiło mam mieć dzisiaj
kartkówkę z pierwszej wojny światowej i
nic nie umiem – poprawił plecak, który miał założony na prawe ramię i odwrócił
się w drugą stronę.
-No leć, leć – rzuciłam rozbawiona i skierowałam się w stronę sali
od języka angielskiego. Powolnym krokiem szłam przed siebie udając, że szukam
czegoś w telefonie, a tak naprawdę nie chciałam po prostu stać i patrzeć się na
ludzi z mojej klasy, którzy wczoraj pokazali mi jak ogromnymi egoistami są, jak
traktują ludzi, których nie znają i jakich technik potrafią użyć żeby ich
zniszczyć, wyeliminować konkurencję. Tylko jaką ja konkurencją dla nich byłam?
-Jest! – usłyszałam wrzask Zayna za sobą i odwróciłam się w jego
stronę, żeby sprawdzić czy mnie słuch nie myli. Jednak jedynym co zobaczyłam
były plecy chłopaka, który skrzyżowanymi dłońmi wspierał sobie głowę.
Z rozbawieniem pokręciłam głową i weszłam w opcję tworzenia
wiadomości.
„Jesteś
świadomy tego, że słyszałam?”
Napisałam szybko i wysłałam do Zayna. Telefon schowałam do
kieszeni i niespiesznym krokiem weszłam do klasy, jako jedna z pierwszych osób.
Kolejny raz zajęłam miejsce pod oknem i przyglądałam się boisku po którym
grupka dziewczyn biegała z piłkami dookoła pachołków.
‘Zapewne klasa piłkarska’, pomyślałam i wciągając głęboko
powietrze, spojrzałam na nauczyciela. Obok mojego stolika przemknęło kilka osób,
a gdzieś pomiędzy nimi zauważyła sylwetkę Tony’ ego. Uśmiechnęłam się
delikatnie do niego i poczułam jak telefon w mojej kieszeni wibruje dając znak,
że dostałam sms-a.
-Hej Ann – przywitał się ze mną blondyn i zajął miejsce w swojej
ławce.
-No hej, Idioto! – przywitałam się z nim, szczerząc moje białe
ząbki.
-Jak tam? Masz już esej? – zapytał a ja słuchając go, zaczęłam
otwierać wiadomość od Zayna.
-Nawet nie żartuj, dzisiaj mam zamiar go napisać – odpowiedziałam
i zamyśliłam się nad wiadomością.
„Dobra.
Zbłaźniłem się.”
Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na kolegę, który marszcząc
czoło przyglądał mi się uważnie.
-Coś mi się wydaje, że mnie nie słuchasz – rozbawiony, rozsiadł
się na krześle.
-Oj przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś? – poczułam jak moje
policzki, znowu robią się czerwone z zawstydzenia.
-Powiedziałem, że też dopiero dzisiaj będę to pisał – wywrócił
oczami i spojrzał na nauczyciela, który zaczął sprawdzać listę a ja,
przytrzymując telefon na wysokości uda, tak żeby nikt nie zauważył, rozmyślałam
co mogę odpisać brunetowi. Chociaż
przychodziło mi kilka głupich tekstów do głowy to zrezygnowana schowałam
telefon do kieszeni spodni i zaczęłam słuchać nudnego wykładu, który kolejny
raz skupiał się na „Iliadzie”. Nie przepadałam za literaturą starożytną,
natomiast pan profesor najwyraźniej darzył ją ogromnym uczuciem, ponieważ od
dwóch dni ciągle mówił na temat utworów słynnego na cały świat Homera.
Wszystkie siedem lekcji minęło jak z bicza strzelił, nawet nie
zauważyłam kiedy wybiła godzina piętnasta trzydzieści a ja znudzona z brązowym
notatnikiem w ręce wyszłam ze szkoły. Od rozmowy na parapecie nie spotkałam już
Zayna, nie pisałam do niego ani siedząc na przerwie, nie szukałam wzrokiem, w
tłumie młodych ludzi. Jedynym, co przez cały dzień zaprzątało moją głowę, był
pamiętnik.
„30 lipca
1992 rok,
Kochany
pamiętniczku,
Te trzy
tygodnie, które razem z Mary spędziłyśmy na kempingu były najwspanialszymi
dniami na świecie. Jednak teraz, siedzę w moim pokoju i przyglądając się
zdjęciom nie mogę o nim zapomnieć. Simon, Simon, Simon. Wiem, że takie
zachowanie jest dziecinne, że rodzice jak się dowiedzą to zabronią mi kontaktu
z nim. To wszystko mnie przerasta. W następny weekend ma przyjechać do Santry,
mamy się spotkać, pobyć razem, jednak ja nie wyobrażam sobie związku na
odległość.
Mam tego
wszystkiego dość, rodziców i ich wysokiego ego, ciekawa jestem co powiedzą jak
zaproszę go na rodzinny obiad, jednak może lepiej nie? Jeszcze mi wstydu
narobią…
‘Miłość
cierpliwa jest,
Łaskawa
jest’.”.
Czytałam jak zahipnotyzowana nie zwracając uwagi na
otoczenie. Chociaż byłam zamyślona to
instynkty samozachowawcze mnie nie opuściły. Niechętnie zatrzymałam się na
brzegu krawężnika i rozejrzałam dookoła.
‘Lewa nic, prawa nic’, pomyślałam odruchowo i lekkim truchcikiem,
przebiłam się na drugą stronę ulicy.
-Ann! – usłyszałam za sobą znajomy głos, jednak w tym momencie za
żadne skarby świata, nie potrafiłam sobie przypomnieć kto jest jego
właścicielem.
Zapinając guziki mojego kochanego, czarnego płaszczyka odwróciłam
się w kierunku osoby, która chwilę temu wykrzyczała moje imię. Powoli
podniosłam wzrok z nad guzików i rozejrzałam się po terenie. Kilka metrów ode
mnie, na chodniku stał zaparkowany samochód. Ten sam samochód, którym wczoraj
jechałam razem z Louisem i Zaynem, ten sam samochód, którym wracałam do domu i
ten sam samochód, w którym o mały włos Zayn mnie nie pocałował. Uśmiechnęłam
się mimowolnie i chowając pamiętnik do torby podeszłam do dwóch chłopaków,
którzy stali oparci o maskę pojazdu i posyłali szerokie uśmiechy w moją stronę.
-Hej, wam! – przywitałam się ciepłym głosem. Teraz już dobrze
wiedziałam kto wykrzykiwał moje imię, Louis, brunet o niebieskich oczach, który
nadal pokazując swoje białe ząbki mierzył mnie wzrokiem.
-Hej – odpowiedział i poruszył zabawnie brwiami, natomiast
pomiędzy moimi dwoma łukami brwiowymi pojawiły się delikatne zmarszczki.
-Nie widziałaś gdzieś Malika? – tym razem słowa padły z ust Liama,
który stał nieopodal przyjaciela. Czyżby ,tylko we dwóch przyjechali po kumpla?
-Nie – spochmurniałam lekko – ostatni raz, rozmawiałam z nim
dzisiaj rano i… Później jakoś nie było okazji się spotkać.
-Dobra to czekamy jeszcze chwilę, a jak nie przyjdzie to się
zwijamy do tej pizzerii, najwyżej sobie wynajmie taryfę – wywrócił oczami Louis
i zaczął pisać coś na telefonie – Idziesz z nami? – zapytał i podniósł na mnie
swoje niebieskie tęczówki.
-Nie dam rady, mam do napisania esej w ramach kary i jeszcze kilka
innych obowiązków.
-O, niegrzeczna dziewczyna! – wrzasnął Louis chowając telefon z
powrotem do kieszeni.
-Lou, daruj sobie – wstawił się za mną Liam, który bez przerwy
przyglądał się młodzieży, która stale wychodziła ze szkoły. – Na pewno się nie
zerwał? – przeniósł wzrok na przyjaciela, który bujał się do przodu i do tyłu.
Przez chwilę przyglądałam im się uważnie. Zachowywali się tak swobodnie.
Wyluzowani i pozytywnie nastawieni do siebie. Chociaż narzekali na zachowanie
przyjaciela to czekali. Chcieli odejść a czekali, w imię przyjaźni, ponieważ on
znaczył dla nich coś więcej niż przeciętna osoba, która mijała ich na chodniku.
Wciągnęłam głęboko powietrze. Dokładnie takie same relacje miałam
z Daphne i Tomem. Wiedziałam, że jak wyjdę ze szkoły w towarzystwie rozgadanej
Little D., to nasz kochany braciszek już będzie czekał, zawsze będzie czekał
chociaż my spóźniałyśmy się niemiłosiernie. Czekał na nas tak jak teraz Louis i
Liam czekają na Zayna, jednak to było kiedyś. Dzisiaj nie miałam ludzi, którzy
staliby oparci o samochód i udawali, że jest to dla nich sielanką.
Rozejrzałam się dookoła, chociaż ludzi było wszędzie dużo, to
naszego bruneta nigdzie nie widziałam. Wzrokiem powróciłam do chłopaków i
uśmiechnęłam się lekko.
-Wiecie co chłopcy, ja się zwijam – zaczęłam i poprawiłam sobie
torbę na ramieniu – To cześć i… do zobaczenia, kiedyś – powiedziałam i
odwróciłam się do nich plecami. Spojrzałam na zegarek i analizując godzinę,
nawet nie zauważyłam gdy ktoś pojawił się na mojej drodze. Uderzyłam w niego
lekko.
-Przepraszam – szepnęłam cicho odsuwając się na bok, żeby moja
ofiara mogła bezproblemowo kontynuować swój spacer.
-A tobie, gdzie się tak śpieszy? – powiedział roześmiany Zayn, a
ja szybko podniosłam na niego wzrok.
-Jak to gdzie? – zapytałam rozbawiona – Esej na mnie czeka
–wywróciłam oczami i posłałam w jego stronę jeden z – jak mniemam – najładniejszych
moich uśmiechów, natomiast przez twarz bruneta, którego oczy były utkwione w
mojej osobie, przeszła fala różnych uczuć. Radość, zmieszanie, smutek i wiele
innych, których w tym momencie nie mogłam odróżnić.
-Zayn, ile mamy na ciebie czekać?! – usłyszałam za sobą głos
Louisa a bańka mydlana, w której się znajdowaliśmy pękła. Brązowooki wciągnął
głęboko powietrze i spojrzał na kolegę.
-Już idę, chwila! – krzyknął, po czym swój wzrok ponownie
przeniósł na mnie. – Nie da się przełożyć tego eseju? – zapytał z nadzieją w oczach.
-Przykro mi – spuściłam wzrok w dół, dobrze wiedziałam, że za
chwilę się zaczerwienię. Ten chłopak źle na mnie działał.
-No nic – westchnął ciężko – To, do zobaczenia jutro – powiedział i
pocałował mnie delikatnie w policzek a ja gwałtownie poderwałam głowę do góry.
-Do zobaczenia – wyszeptałam i wyminęłam chłopaka, czułam jak na
blade policzki wkrada się szkarłatna barwa, a moje serce bije o kilka uderzeń
za szybko.
Z oddali dobiegały do mnie głosy chłopaków. Louis miał pretensje
do Zayna, ten udawał, że nie rozumie o co przyjacielowi chodzi a Liam z
rozbawieniem starał się ich, zapewne zmusić żeby wsiadali do samochodu. Chociaż
dobrze słyszałam co mówią to nie skupiałam na tym moich myśli, nie interesowało
mnie to. Jedynym co siedziało mi w głowie był dotyk ciepłych ust Malika na moim
chłodnym policzku.
______________________________________Witam wszystkich cieplutko! ♥
Właśnie dodaję trzynasty rozdział i standardowo moja ocena: żenada, dno, beznadzieja. Jednak musiałam przez to przejść. Mam pewne zasady w pisaniu i nie ominę nawet najbardziej nudnego i tandetnego fragmentu, taka tam hierarhia pisania Aleksji.
Napisałam go oczywiście dla was. Podejrzewam, że gdyby nie motywujące komentarze pod ostatnim rozdziałem to najprawdopodobniej byście nawet nie mogły go przeczytać. Kilkakrotnie myślałam o skończeniu pisania i nawet sama nie wiem dlaczego. Nawet zrobiłam ankietę (patrz po prawej stronie) żeby dowiedzieć się czy jest sens pisać dalej.
Dziękuję wam za wszystko, za to, że jesteście, czytacie, komentujecie... Kocham was całym sercem ♥
A teraz uciekam, za godzinę do kościoła a później gotowanie z mamą ♥ Święta, jedyny okres kiedy lubię stać przy garach, jedyny okres kiedy dom i kóściół pachną inaczej, jedyny okres kiedy mam przed oczami obrazy z dzieciństwa. Kocham to ♥
Czekam na wasze opinie, które zapewne kolejny raz zmobilizują mnie do napisania rozdziału. Dziękuję.
Nawet mnie nie wkurzaj ! Masz pisać tego bloga i go nie kończyć , bo co ja wtedy będę czytać. Nie zgodzę się z twoją opinią na temat tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńTen odcinek jest wspaniały zresztą jak każdy, umiesz przekazywać emocję . Zawsze jak czytam twoje rozdziału uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Po raz kolejny napiszę , masz zajebisty styl pisania , akcja rozgrywa się powoli ,ale to bardzo dobrze ponieważ będzie dużo rozdziałów. Nie mogę się doczekać następnego . Życzę weny do pisania .
Całusy <3
Że jak niby kończyć bloga? Hahahaha, to się pośmialiśmy, świetny żart, a teraz już mi leć do pisania czternastki ;p Uwielbiam to jak piszesz, a ten rozdział świetny jak zawsze ;) Dobrze, że akcja rozgrywa się tak powoli, bo to nadaje temu opowiadaniu takiego sensu i realności. I jeszcze ten pamiętnik sprawia, że to opowiadanie ma taką głębię i odkrywa się przed nami jakaś tajemnica... No nie zanudzam, Cię już dłużej moimi refleksjami na temat tego bloga bo to wszystko tak naprawdę da się ująć w 2 słowach - uwielbiam go <3
OdpowiedzUsuńże co?chciałaś skończyć pisać?dziewczyno,wtedy bym cie znalazła i byś zobaczyła ;D
OdpowiedzUsuńten rozdział jest świetny,zresztą tak samo jak inne na twoim blogu,serio masz wielki talent do pisania,posługujesz się w opowiadaniu ciekawymi wyrazami,określeniami,które są rzadko widoczne w innych pracach.chciałabym potrafić pisać tak jak ty,jeżeli chcesz wejdź sobie na mojego bloga i zobaczysz jaka to tandeta.
czekam na kolejny :)
i tak wgl,Wesołych Świąt ;D
Jak mogłaś myśleć o skończeniu tego bloga ?! Ja się pytam jak ? Nigdy więcej tak nie myśl co ja bym miała do czytania ? Teraz bierz się za pisanie 14 bo już nie mogę się doczekać. Twoja ocena jest zbyt krytyczna,czy ty nie widzisz jak ty pięknie piszesz ? Piszesz cudownie przekazujesz tyle emocji. Uwielbiam to opowiadanie, czekam na kolejny rozdział pisz go jak najszybciej, bo naprawde cudownie piszesz i nigdy nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wikktoria ! ;* Wesołych świat ; D
Zakochałam się w tym opowiadaniu <33
OdpowiedzUsuńMówię serio. Zaczęłam je czytać dzisiaj wieczorem i nie mogłam się oderwać :) Jesteś niesamowita kobieto. Masz wielki talent do pisania.
NAWET NIE MYŚL O KOŃCZENIU BO NORMALNIE SIĘ DO CIEBIE PRZEJDĘ I INACZEJ Z TB POGADAM :D HEHEHEH
No a tak serio, to nie wiem jak ty mogłaś pomyśleć, ze to co piszesz jest beznadziejne ? ;o
Jeszcze raz : opowiadanie po prostu boskie i już nie mogę się doczekań następnego rozdziału <33
Karola ;**
Ja codziennie wchodzę i sprawdzam czy nie ma nowego :D chyba się uzależniłam od Twojego bloga nawet nie chyba tylko na pewno!!! Tylko się nie waż kończyć tego bloga!!! :* a rozdział mi się podoba :) tak jakoś się wczułam w sytuacje Ann, że jak Zayn jej dał buziaka to mi teki coś cieplutkiego przez serce przeszło :* Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńSiedzę i czytam twoje opowiadanie od początku, a tu czytam, że uważasz iż ten rozdział jest beznadziejny. Jak możesz tak mówić ten jak i pozostałe rozdziały są genialne, wspaniałe i można by tak wymieniać dalej. Od dzisiaj zyskałaś w mojej postaci nowego czytelnika.
OdpowiedzUsuńCzłowieku weź się opanuj! Jakie dno? Piszesz tak swietnie, ze jak to czytam to normalnie mnie zatyka, a Ty mi tu wyjeżdżasz z jakimś ,,dnem" ;-)) To jest super, cudowne, fantastyczne. I naprawde, dobrze Ci radzę, nie próbuj nawet kończyć pisania, bo inaczej obiecuję, ze przyjdę i zrobię Ci krzywdę ;-)) No ale serio, ja to kocham, pisz dalej!!! Czekam na next :-D
OdpowiedzUsuńCo ty wygadujesz, jest super! Pisz dalej! :)
OdpowiedzUsuńA jeśli masz ochotę, wpadnij do mnie:
http://ibreathestyles.blogspot.com/