Zima – smutna, chłodna i melancholijna pora roku, nigdy nie
należała do mojej ulubionej dziesiątki. Wiatr, deszcz i śnieg na zmianę
przyprawiały człowieka o gęsią skórkę. Jedynym co nadawało uroku tej paranoi
był kubek kakao, grube skarpetki i zakochane pary, które spacerowały po
ulicach, promenadach czy centrach handlowych i przytulały się w celu ogrzania
swoich zmarzniętych ciał.
Ze słuchawkami na uszach i całym światem w nosie, niespiesznie
wracałam do domu. Moje policzki zaróżowione od zimna i przypływu emocji, ciągle
przypominały mi o zajściu spod szkoły. Teoretycznie nic takiego się nie
wydarzyło. Kolega pocałował, koleżankę w policzek na pożegnanie. Nic wielkiego.
Jednak dla mnie, to było coś innego. Chłopaki zazwyczaj zachowywali dystans
wobec mnie. Traktowali bardziej jak koleżankę, kumpelę, niż dziewczynę, którą
chcieliby na przykład poderwać.
Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do niewielkiego przedsionka.
Zdjęłam płaszczyk i buty i zostawiając torbę na schodach, zajrzałam do kuchni.
Ciocia stała przy zlewie i nucąc coś pod nosem zmywała naczynia. Chrząknęłam
cicho i weszłam w głąb pomieszczenia.
-Cześć ciociu – przywitałam się, kiedy niska kobieta odwróciła się
w moją stronę.
-No cześć, cześć ale mnie przestraszyłaś – uśmiechnęła się delikatnie
i wycierając ręce w ścierkę, oparła o blat kuchenny – Margaret jeszcze w
szkole?
-Tak, jakiś trening jeszcze ma – odpowiedziałam przypominając
sobie poranne rozmowy z kuzynką. Opowiadała mi, że od początku roku szkolnego
należy do szkolnego zespół cheerleaderek i w każdy wtorek i czwartek po lekcjach mają
ćwiczenia.
-Ach, jak zwykle zapomniałam – ciocia wywróciła oczami i podeszła
do lodówki – Zjesz coś? – zapytała.
-Nie. Zrobię sobie herbaty i idę pisać esej na jutro. Mam trochę
roboty – odpowiedziałam parząc sobie zieloną herbatę. Uwielbiałam jej zapach i
smak, tylko ona pozwalała mi się w stu procentach skupić nad tym co robię, a w
tym momencie miałam twardy orzech do zgryzienia, którym było napisanie kary.
Z kubkiem w ręce i torbą na ramieniu, zostawiłam ciocię samą w
kuchni i skierowałam się w stronę mojego pokoju. Szkoła wyciągnęła ze mnie
ostatnie cząstki energii. Nie miałam siły na nic, nawet otworzenie drzwi do
pokoju i zapalenie światła wymagały ode mnie nie lada wysiłku. Zmęczona życiem
i nauką usiadłam przy biurku, na którym stał mój ukochany laptop. Westchnęłam
cicho i naciskając guzik, uruchomiłam poczciwą maszynę, która przez najbliższe
kilka godzin miała odwalać tak samo nudną robotę jak ja. Program do edycji
tekstu, nowy arkusz i zaczynamy.
Przez kolejnych kilka godziny moje palce bezustannie błądziły po
czarnej klawiaturze, starając się złożyć pojedyncze litery w słowa, słowa w
zdania a zdania w sensowną całość, która idealnie będzie odzwierciedlać moje
zdanie na temat Homera i jego twórczości. Prawdę powiedziawszy była to jedna z
najnudniejszych prac domowych jaką kiedykolwiek zostałam obdarowana, jeżeli
można tak to ująć.
Po czterech godzinach nieustannej pracy i wpatrywania się w
podświetlony ekran, wciągnęłam głęboko powietrze i stawiając ostatnią już
kropkę, zakończyłam mój monolog, odnośnie słynnego na cały świat autora
„Iliady”.
‘Późnie wydrukuję’, pomyślałam zapisując i przymykając klapę
laptopa. Upiłam kilka łyków herbaty, która od godziny szesnastej straciła swój
smak i ciepło, sprawiając, że teraz bardziej przypominała wodę z masą chemii
niż smaczny, roślinnego pochodzenia napój dodający człowiekowi otuchy i zaspokajający pragnienie. Krzywiąc się lekko
odstawiłam kubek na biurko i położyłam się na skórzanej kanapie. Planowałam
chwilę odpocząć a potem ponownie usiąść nad książkami, które sprawiały, że
czułam odruch wymiotny. Przykryłam się kocem leżącym na podłodze i zamknęłam
oczy.
‘Tylko na chwilę’, pomyślałam i oddałam się krainie marzeń, która
po chwili zamieniła się w dolinę snów.
Obudził mnie cichy, dobiegający z dołu dźwięk dzwonka do drzwi.
Zmarznięta przekręciłam się na lewy bok i poprawiając koc, modliłam się żeby,
którykolwiek z domowników pofatygował się otworzyć namolnemu przybyszowi.
Przyciskając poduszkę do uszu, gdzieś przez warstwy materiału i puchu, ciągle
słyszałam ten przeraźliwy pisk, który wyrwał mnie ze snu. Zdenerwowana
poderwałam się z kanapy i zakładając na siebie czarny, wełniany sweter
pobiegłam na dół.
-Już otwieram! – krzyknęłam w połowie drogi, poirytowana
zachowaniem gościa.
‘Zero cierpliwości w tych ludziach’, myślałam przekręcając klucz, który
znajdował się w zamku.
Trochę dziwne, ponieważ od kiedy tu jestem, ciocia i wujek, zawsze
uczulali mnie żebym odwieszała go, na jeden z haczyków wieszaka. Nie chcieli
bowiem, aby kiedyś zdarzyła się niemiła niespodzianka, że wrócą późno w nocy i
nie będą mogli wejść do domu, bo zamek będzie zablokowany.
Nacisnęłam klamkę i z nadzieją, że nie będę musiała wdawać się w
dłuższe konwersacje z gościem, pchnęłam drzwi. Kiedy były już otwarte
praktycznie na oścież, moim oczom ukazały się dwie znajome twarze, dwie znajome
sylwetki, dwie znajome osoby. Serce przyspieszyło tępo bicia a w oczach zaczęły
zbierać się łzy. Przede mną stali Little D. i Tom. Uśmiechając się delikatnie
czekali na mój pierwszy ruch.
-Cześć Mała! – usłyszałam lekko zachrypnięty głos chłopaka,
zmieniony głos.
-Hej – powiedziałam i odwzajemniłam ich uśmiechy – Co wy tu
robicie?! Właściwie to chodźcie do środka – przesunęłam się żeby mogli wejść.
Jednak oni tylko pokręcili z rozbawieniem głowami. – Nie będziemy tu tak stać! –
ponagliłam ich.
-Nie. Chodź przejdziemy się do parku – zaproponował chłopak i
zamknął drzwi.
‘Skąd wiedzieli, że w Bradford jest jakiś park? Skąd wiedzieli
gdzie on jest, skoro ja nawet tego nie wiedziałam i dlaczego nie chcieli wejść
do domu?’, zasypywałam się pytaniami w myśli, kiedy bez żadnych oporów szłam
razem z nimi, jak mniemam w stronę parku. Chociaż nie widzieliśmy się przez tyle
czasu to żadne z nas się nie odezwało. Nie zapytało co słychać, nie
opowiedziało nic o sobie. Chociaż chciałam im powiedzieć wszystko o nowej
szkole, rodzinie, znajomych czy też Zaynie to czułam, że to nie jest dobry
moment. Jeszcze nie teraz.
Znudzeni spacerowaliśmy po parku, który widziałam pierwszy raz w
życiu a oni, zachowywali się jakby to wszystko było dla nich czymś normalnym,
drugim domem.
W pewnym momencie, na jednej z ławek ujrzałam piątkę chłopaków,
którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. Uśmiechnęłam się do nich szeroko i łapiąc
przyjaciół za nadgarstki, pociągnęłam w ich stronę. Zatrzymałam się przed nimi
i zaczęłam przedstawiać każdego z osobna.
-Daphne, to jest Zayn. Zayn, poznaj Daphne – powiedziałam patrząc
to na blondynkę to na bruneta. Kiedy moje oczy zatrzymały się na dłuższą chwilę
na jego brązowych tęczówkach, jak zahipnotyzowana przyglądałam się im bez
opamiętania.
Z tego błogiego stanu zachwytu wyrwał mnie szloch, szalony szloch przepełniony
tęsknotą i żalem. Odwróciłam się gwałtownie w stronę, z której jak mniemam
dochodził płacz. Spodziewałam się, że zobaczę tam dziewczynę, która szlocha z
powodu straty chłopaka czy tez dziecko, któremu tata nie dał lizaka. Jednak
obraz był całkiem inny, niż te co narodził się w mojej małej głowie.
Kilka metrów ode mnie znajdowała zapłakana dziewczyna, która wtulając
głowę w ramię wyższego chłopaka, śpiesznym krokiem się od nas oddalała. Może
widok nie byłby tym najgorszym i tak nie kuł w serce, gdyby nie fakt, że dwójką
uciekających byli moi przyjaciele. Osoby, które jeszcze chwile temu ze mną
spacerowały. Ze łzami w oczach spojrzałam na moich nowych znajomych. Uśmiechali
się jakby nic złego się nie wydarzyło, jakby nic nie widzieli. Żyli we własnym
świecie. Łzy spływały po moich policzkach. Ponownie spojrzałam na oddalających się przyjaciół, którzy z minuty
na minutę byli coraz dalej. Nie czekając chwili dłużej i nie zwracając uwagi na
wołanie Zayna i reszty żebym się zatrzymała, że nie warto ich gonić, ruszyłam
za przyjaciółmi.
-Daphne! Tom! – krzyczałam jak opętana, jednak oni mnie nie słyszeli
a mój głos z chwili na chwilę tracił na sile aż kompletnie wygasł. Teraz już
tylko leżałam na ziemi zrozpaczona i czułam jakbym spadała, w przepaść , jakbym
leciała w nieznaną…
Gwałtownie otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Na policzku
czułam spływające powoli łzy, moje dłonie się trzęsły, a ciało okrywała gęsię
skórka. Szybki oddech nie dawał ani na chwilę zapomnieć o koszmarze.
‘To był sen. Tylko sen, zły sen. Koszmar.’, powtarzałam sobie w
myśli próbując opanować sytuację. Po chwili poderwałam się z kanapy i podeszłam
do biurka, na którym leżał mój telefon. Szybko przejrzałam kontakty i wybrałam
ten, który od kilku dni omijałam szerokim łukiem. Numer z irlandzkimi cechami,
zatytułowany „Little D.”. Nie obchodziły mnie koszta, czy też konsekwencje
tego, która godzina. Chciałam porozmawiać z przyjaciółką, którą powoli
traciłam.
Jeden długi sygnał i nic. Drugi sygnał, zero. Trzeci sygnał,
głęboki wdech chyba nic z tego nie będzie. Czwarty…
-Halo! – usłyszałam w telefonie cichy głos dziewczyny i kolejny
raz dałam upust emocją. – Ann? Ann, kochanie to ty – słyszałam łamiący się głos
przyjaciółki.
-Daphne, kocham cię, tęsknie za tobą… za wami – zaczęłam dławiąc
się łzami. Nie mogłam opanować emocji. Nie chciała.
-Ann… Proszę cię nie płacz – powiedziała ponownie dziewczyna
pociągając nosem – wiesz co, chyba powinnyśmy porozmawiać. Ale nie przez
telefon, to nas za drogo wyniesie. Wejdź na skype’ a. – rzuciła na jednym wydechu
i przerwała połączenie.
Nie zastanawiając się nawet chwili nad jej słowami, otworzyłam
klapę laptopa i włączyłam program do rozmów online. Daphne była już dostępna i
czekała tylko aż się pojawię.
-Co się dzieje? – powiedziała dziewczyna kiedy tylko nawiązałam
połączenie.
-Tęsknie za wami – wyszeptałam i podciągając kolana pod brodę
oplotłam je ramionami. – Dawno nie rozmawiałyśmy…
-Wiem Ann – szepnęła a za nią pojawiła się smuga światła. Ktoś
otworzył drzwi i wszedł do pokoju.
-Z kim rozmawiasz? – usłyszałam znajomy głos i ponownie poczułam
gęsią skórkę na ciele.
-Z Ann – odpowiedziała uśmiechając się delikatnie.
-O! Czekajcie na mnie! – krzyknął chłopak i zaczął biegać po
pokoju. Po chwili pojawił się obok siostry siadając na niewielki stołku, która
zabrał od jej etażerki z perfumami – Hej Mała! – uśmiechnął się szeroko do mnie
a kolejna fala łez spłynęła po moim policzku. – Ej nie płacz! Wiem, że
strasznie wyglądam ale nie miałam czasu się przebrać – zażartował a ja mimowolnie
się uśmiechnęłam. Cały Tom, zero powagi.
-Pięknie wyglądasz – pochwaliłam go, chociaż T-shirt ubrudzony
ketchupem nie należał do najseksowniejszych części garderoby.
-Ach bo się zarumienię! – zakrył twarz dłonią – Dobra, Mała.
Opowiadaj co tam u ciebie? To w tle to jak mniemam twój nowy pokój, co? –
zapytał a ja odsunęłam się z kadru, żeby lepiej mogli przyjrzeć się mojej nowej
„posiadłości”.
-Tak to jest moja nowa willa, spadek po kuzynie Lucasie… - zaczęłam
opowiadać. Najpierw skupiłam się na rodzinie, nowej rodzinie. Opowiedziałam im
wszystko każdy szczegół. Jak wyglądają, co robią czy też czym się interesują.
Nic nie umknęło ich uwadze. Kiedy tylko kończyłam, oni na nowo zasypywali mnie
serią pytań. Później zaczęła się rozmowa na temat podróży, opowieści o Niallu,
które idealnie przeszły w historię o poznaniu całej paczki przyjaciół i Zayna.
Jednak, kiedy wypowiedziałam imię bruneta moje policzki oblały się szkarłatem,
co oczywiście nie umknęło uwadze młodych Morgensternów.
-Zayn? Podejrzewa, że cholernie przystojny – poruszył zabawnie
brwiami Tom, a ja robiąc poważną minę skarciłam go wzrokiem, zęby po chwili
roześmiać się widząc dezorientację chłopaka.
Właśnie na takich rozmowach spędziłam wieczór. Opowiadałam
wszystko, śmiałam się i płakałam na zmianę dokładnie tak samo jak kilka tygodni
temu, jak przed przyjazdem do Bradford, jak przed okropnym wypadkiem, który na
zawsze zmienił moje życie, życie które powoli zaczynało wracać do normy.
______________________________________________Witam wszystkie czytelniczki, które wytrwale czekały na kolejny rozdział! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Przepraszam, że tak długo i podejrzewam, że byłoby jeszcze dłużej gdyby nie Gabriella, która zaczęła mnie szantażować! :D To jej powinniście dizękować.
Nie wiem kiedy kolejny rozdział, może za kilka dni a może dopiero po 27 kwietna po egzaminach ;/ Dziękuję, że jesteście ♥. A teraz uciekam bo mama mnie zgania z komputera. Krótko i tresciwie.
No nareszcie ! Tak wielbicie mnie i chwalcie, bo temu leniowi nie chciało się dla nas pisać ;p Co to rozdziału świetny jak zawsze. No ale przecież wiesz :D Dobra nie rozpisuję się, bo przecież wiesz co uważam na temat twojego bloga :p
OdpowiedzUsuńNoooo wkońcu choc rozumiem,że pewnie sie uczysz do testów, bo ja sama je pisze w tym roku masakra ;/ Cały czas mnie gonia do nauki ale co tam egzaminy xd Rozdzial przeze mnie oczekiwany z niecierpliwościa <3 Kocham twoje opowiadanie powiem to znowu <33 *___*
OdpowiedzUsuńKarola :)xxx
kocham,kocham,kocham,kocham cie i tego bloga,dziewczyno!jesteś cudowna,piszesz to z takimi prawdziwymi emocjami,dzięki czemu blog wydaje się być realny :)
OdpowiedzUsuńczekamy na kolejny ! ;D
Weszłam i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba! I że niby mój blog jest lepszy i mam tu nie wchodzić, bo to wstyd? Ha ha ha baaardzo zabawne,naprawdę, uśmiałam się. Ja naprawdę kiedyś przestanę pisać widząc takie opowiadania, jak to ;c :D No, ale do rzeczy: ogólnie to to jest świetne, takie swobodne i ciekawe. Widać, że...masz frajdę z pisania i przychodzi Ci to bez większych problemów, czyż nie? ;>
OdpowiedzUsuń+Na pewno od teraz będę czytała i komentowała regularnie :D
No to jeszcze tylko dodam, że czekam na następny rozdział! xx
Taki nawet fajny rozdział. (http://i-should-have-kissed-you-1d.blogspot.com/)
OdpowiedzUsuńKocham strasznie Twojego bloga :* Zawsze nie mogę się doczekać następnego:D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie , nie pojawiło się za dużo wzmianek o 1D , ale i tak moim zdaniem to co piszesz jest ciekawe i pełne wyobraźni . Nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny rozdział i dziękuję Gabrieli (również się tak nazywam) że ubłagała Cię o dodanie tego rozdziału !
OdpowiedzUsuńJesteś cudowna <3
Super! Cudowny jest ten blog :-D Uwielbiam go! Rozdział fantastyczny :-D Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze <3 Next please :) xx
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko, od samiutkiego początku i jestem oczarowana - pomysł na tego bloga ale również samo opowiadanie jest naprawdę świetnie! Jeszcze tak pięknie budujesz zdania i ubierasz w słowa poszczególne sytuacje, że z czystą przyjemnością to czytam. :)
OdpowiedzUsuńKiedy główna bohaterka dowiedziała się o śmierci rodziców to płakałam razem z nią, natomiast kiedy chłopaki z 1D się bawią ja śmieję się również. To właśnie dzięki twojemu talentowi mogę idealnie wczuć się w ich sytuacje! Dziękuje ci za to, pisz, pisz i dodawaj szybko następny! <3
+ U mnie jest już rozdział 2 - http://lovejoylaughter.blogspot.com/ . :) Zapraszam do komentowania! xx
Usuń