Przepiękny wystrój bloga zawdzięczam Szczególnie niewidocznej. z bloga "Skrawek nieba." Jeszcze raz Ado, dziękuję bardzo za poświęcony czas. ♥ Szablon jest przepiękny.

piątek, 31 sierpnia 2012

Bo Aleksji się nudzi.

Zapewne wiele z was korzysta teraz z wakacji jednak ja siedzę w pokoju i się nudzę i tak sobie pomyślałam... Że może, któreś z was chciałyby sobie ze mną pogadać. Co powiecie na twitcam?
Oto link: KLIK
Ja siedzę i tak się nudzę więc jak coś to wpadajcie :)
Ściskam miśki ♥

niedziela, 26 sierpnia 2012

Nowy blog!

Siema Moje Koliberki! Co tam u was? Jak wam leci? Mam nadzieję, że dobrze i jestem pewna iż ostatni tydzień wakacji wykorzystacie jak najlepiej. Tylko grzecznie tam!
Jednak wrócę do mojego bloga a więc...
Wiem, że ta grupka wspaniałych osóbek, które regularnie zaglądają na BLBY nadal czekają na kolejny rozdział i jestem wam za to wdzięczna. Teoretycznie posiadam jakiś plan i zarys akcji, chcę to zapisać ale nie mam motywacji do tego. Jednak... Jeżeli bardzo zależy wam na czytaniu tych bredni, które wychodzą spod mojego pióra to wraz z Gab z bloga http://bloggerkagabrielle.blogspot.com/ postanowiłyśmy napisać coś razem. Stworzyłyśmy historię, która mam nadzieję przypadnie wam do gusty, gdyż jest trochę inna niż te wszystkie, które spotykamy w blogosferze. Na razie możecie znaleźć tam dopiero pierwszy post, który w całości jest autorstwa Gabi, jednak lada moment pojawią się już rozdziały, które będziemy razem tworzyć.
Oczywiście liczymy na wasze szczere opinie i zaangażowanie w czytanie ponieważ to właśnie czytelnicy nadają siły i chęci do tworzenia autorom. :)

Ach i oczywiście tu jest adres: http://gabi-aleksja-story.blogspot.com/

A teraz wracam do pisania dla Was! ♥

Zdrówka Miśki.

piątek, 17 sierpnia 2012

Dwadzieścia jeden.


Słyszałam kiedyś, że w samotności kawa dłużej stygnie i łzy są bardziej słone, że każda sekunda trwa tyle co minuta, a poszczególna minuta przeradza się w godzinę. Wszystko się wydłuża i nabiera tej negatywnej siły, ujemnego działania, które ma zły wpływ na człowieka. Dołuje go, ściąga na dno niżej i niżej. Jego umysł przepełniony jest samymi złymi, błędnymi myślami. Dlaczego zrobiłem tak, a nie inaczej? Co by było, gdyby? Siedzimy zamknięci w czterech ścianach nawet nie wiedząc, że każde takie zachowanie coraz bardziej osłabia naszą psychikę. Sprawia, że zapominamy o pozytywnych elementach świata.
Delikatnie pchnęłam duże, drewniane drzwi. Wszystkie światła były w domu pogaszone a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pamiętam jak jeszcze podczas rozmowy z Tony’ m, obiecałam sobie, że wszystko z Zaynem wyjaśnię, załatwię. Marzyłam, żeby było tak pięknie jak wcześniej. Żebym żyła dalej mając wrażenie, że jest on zwykłym nastolatkiem. Codziennie rano spotykała go w szkole i śmiała się do rozpuku. Nawet podczas lekcji uśmiechała się, na samą myśl o tym, co jeszcze kilka minut temu powiedział, czy zrobił. Był wspaniałym człowiekiem, takim światełkiem w tunelu, które idealnie oświetliło moją szarą rzeczywistość. To on, pierwszy po śmierci rodziców, wywołał uśmiech na mojej twarz ale też, momentalnie go odebrał. Jakby ktoś zaplanował, że w moim życiu nigdy nie będzie z górki, łatwo. Twierdził, że problemy są nieodłączną częścią mojego bytu. Wiecie tak jak oddychanie, jeżeli tego nie robisz nie jesteś w stanie przeżyć.
Po cichu zdjęłam czarne trapery i weszłam do niewielkiego holu. Dom był pusty, samotny. Każda żywa dusza, która go zamieszkiwała zniknęła. Nie wiedziałam gdzie w tym momencie są i zbytnio mnie to nie interesowało. Możliwe, że właśnie odezwała się moja egoistyczna natura. Możliwe, że nie obchodziło mnie to, co dzieje się z innymi, jednak czy innych obchodziło to, co dzieje się ze mną?
Z czarnym, przewieszonym przez ramię płaszczykiem, niczym ta myszka po cichu, na paluszkach zaczęłam wchodzić po schodach. Nawet nie kłopotałam się z zapaleniem światła. Ciemność w ostatnim czasie stała się pewnego rodzaju przyjemnością, ukojeniem. Takim momentem spokoju, kiedy to zamykając oczy, najłatwiej było udać się do krainy snu.  Nie zwracałam uwagi na otoczenie. Mechanicznie, prawie jak ten robot nastawiony na odpowiednią pracę systemu, weszłam do pokoju i położyłam na skórzanej sofie. Rozgrzany policzek dotknął zimnej powierzchni a po całym moim ciele przeszły delikatnie ciarki. Prawą ręką zaczęłam szukać telefonu, który zaraz po wyjściu ze szkoły wyłączyłam. Nie miałam ochoty odbierać żadnych SMS-ów czy połączeń, bez znaczenia kto by chciał się ze mną skontaktować. Bez znaczenia…
Nie, kogo ja oszukuję. Prawda była taka, że uciekałam. Uciekałam przed szczerą rozmową. Najpierw unikałam jej w szkole. Chowałam się niczym ten winny wszystkiemu tchórz a później, jak to się mawia, dałam nogę. Jednak dlaczego? Bałam się? Ale czego?
Zażenowana pokręciłam głową i uruchomiłam niewielkie urządzenie. Powitalny napis i wyprowadzając z równowagi melodyjka. Tak, jakby nie było nic przyjemniejszego, dodającego otuchy.
Westchnęłam cicho i z niecierpliwością, która kłębiła się w zakamarkach mojej osobowości czekałam, aż system się załączy i w końcu poinformuje mnie jak wiele opuściłam, na ile się zamknęłam.
Dwanaście nieodebranych połączeń, średnio co pół godziny oczywiście każde od tego samego nadawcy. Szybko wzrokiem przeleciałam po liście. Nikt poza Malikiem nie próbował się ze mną skontaktować.
Zależało mu? Czy to, co powiedział Tony było prawdą, że słynnemu na cały świat chłopakowi zależało właśnie na mnie.
‘Nie łudź się’, skarciłam samą siebie w myśli i schowałam telefon pod poduszkę. Elektryczny zegarek stojący na biurku wskazywał godzinę siedemnastą pięćdziesiąt sześć a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Teoretycznie powinnam była zacząć odrabiać lekcje, zająć się czymś co odciągnęłoby mnie od tego całego bałaganu i myśli związanych z kilkoma ostatnimi dniami. Jednak nie miałam ochoty na siedzenie z nosem w książkach, nie umiałam się uczyć kiedy tak wiele działo się w moim życiu.
‘Przesadzasz dziewczyno! Weź się w garść, przeżywasz tą sprawę bardziej niż śmierć rodziców’, skarcił mnie jakiś wewnętrzny głos, jednak czy nie miał racji? Czy przypadkiem nie użalałam się teraz bardziej niż tych kilka tygodni wcześniej. Co się ze mną działo?!
‘Może ty się po prostu zakochałaś!’, znowu ten parszywy szmer, rozsądek się odzywa? Nie, rozsądek nie gadałby takich głupot.
-Zwariowałam – szepnęłam i powoli wstałam z kanapy. Złapałam czarną podkoszulkę leżącą na krześle i leniwie powlekłam się do łazienki. Miałam chociaż odrobinę nadziei, że pod prysznicem, w strugach ciepłej wody chociaż na chwilę zapomnę o tym zimnie, które zaczynało mnie ogarniać. Wyobrażę sobie przeszłość i zamykając oczy, powrócę na chwilę do niewielkiego domku na obrzeżach Dublinu.
Kąpiel nie trwała długo, powrót do przeszłości nie trwał długo a zamykając za sobą drzwi i wycierając włosy, znowu zawitałam do szarej rzeczywistości. Chociaż pod prysznicem siedziałam około trzydziestu minut to w tym czasie żaden z domowników nie powrócił. Nadal byłam w domu sama jak palec, samiuteńka z ciemnością i problemami, których miałam już powyżej uszu.
-Don't want to be an American idiot- oprzytomniałam kiedy po uśpionym mieszkaniu rozbrzmiał dźwięk mojego dzwonka. Przyspieszyłam lekko kroku i nie zwracając na nic uwagi wbiegłam do pokoju, złapałam telefon i nawet nie sprawdzając kto dzwoni zamaszystym gestem nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Tak – powiedział z nutką zdenerwowania.
-Ann? – po drugiej stronie usłyszałam zaskoczony głos Malika i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie zwróciłam uwagi kto dzwoni.
‘Oj głupia, głupia’, skarciłam się w myśli i przełknęłam ślinkę. Nie wiedziałam co powiedzieć, miałam wrażenie, że ogromna gula rozmiaru piłki do tenisa wyrosła mi w gardle.
-Odebrałaś? – kolejny raz do moich uszu dobiegł głos chłopaka, melodyjny, spokojny i ciepły, który został przerwany podłą ciszą.
-Tak – szepnęłam czując jak serce skacze mi pomiędzy płucami, jakby za chwilę miało wyskoczyć i polecieć w przestworza. Przymknęłam delikatnie oczy z nadzieją, że ta rozmowa nie potrwa długo – Jednak to zwykły przypadek – dodałam po chwili i w tym samym momencie gdzieś z dala usłyszałam ciche piszczenie. Dzwonek do drzwi.
‘Nie za dużo tych dzwonków jak na jeden moment?!’, pomyślałam mimowolnie, jednak po chwili frustracja ustąpiła miejsca zakłopotaniu. Możliwe, że to ktoś z domowników wrócił a ja, tak obijam się z otworzeniem.
-Poczekaj chwilę, muszę otworzyć drzwi. – szepnęłam i truchcikiem zbiegłam na dół. Nawet nie pamiętałam faktu żebym je zamykała, jednak to co działo się ostatnio w mojej głowie przerastało ludzkie wyobrażenia, więc bardzo prawdopodobne, że ten jeden jakże nudny czyn umknął mojej uwadze. Przekręciłam dwukrotnie klucz i nacisnęłam metalową klamkę.
-Przypadek powiadasz? – po drugiej stronie, na zewnątrz stał Zayn. W całej swojej okazałości, oświetlony promieniami padającymi z ulicznych lamp. Na swój sposób uroczy i tajemniczy nerwowo przygryzał dolną wargę. W prawej dłoni trzymał telefon, który podtrzymywał połączenie.
-Idzie na twój koszt – powiedziałam starając się uniknąć jego spojrzenia. Nie wiedziałam jak powinnam się w tym momencie zachować. Serce najchętniej przeprosiłoby go za wszystko i wzięło całą winę na siebie, natomiast rozum i urażona duma chciały zamknąć mu drzwi przed nosem.
-Zapomniałem – momentalnie spojrzał na wyświetlacz i zakończył połączenie po czym ponownie przeniósł swój wzrok na mnie a ja czułam, że gdzieś na plecach zaczyna pojawiać się gęsia skórka. Dopiero teraz dotarło do mnie, że stoję przed Zaynem w za dużym, czarnym podkoszulku z logo SIMPLE PLAN, nawet nie założyłam kapci na stopy. Na policzkach zaczęły pojawiać się dwa ogromne rumieńce. – Nie jest Ci zimno? – zapytał z zatroskaniem w głosie.
-Jest – powiedziałam nadal patrząc na gołe stopy.
-Wejdźmy do środka – zaproponował po chwili zastanowienia – Wiem, że możesz nie chcieć ze mną rozmawiać jednak to Cię nie ominie. Uważam, że zasługujesz na wyjaśnienia – mówił powoli, jakby analizując każde słowo, które wypływało z jego ust.
Kiedy tak staliśmy w progu domu miałam wrażenie, że nadal jest on tym, za kogo go uważałam. Zwykłym uczniem Tong High School.
-Chodź – powiedziałam robiąc mu przejście. Sama do końca nie wiedziałam czy było to spowodowane chęcią usłyszenia wytłumaczenia czy zwykłą pychą oraz faktem, że przez kolejnych kilka, może kilkanaście minut będę mogła słuchać jego głosu, bez znaczenia co planował mówić. – Idź na górę, pamiętasz, który pokój?
-Nie trudno zapomnieć – zdjął buty i udał się na górę, natomiast ja postanowiłam zaparzyć herbatę. Teoretycznie dobra pani domu powinna najpierw zapytać gościa czy tak ową chce, jednak nikt nie był ideałem.
Metalowa tacka z dwoma kubkami i cukierniczką wylądowała na niewielkim stoliku, który stał naprzeciwko skórzanej kanapy. Obróciłam się delikatnie w stronę bruneta, który zawzięcie oglądał zdjęcia poustawiane na półkach.
-Powiesz coś wreszcie – wydusiła z siebie, przy okazji krzyżując ręce na klatce piersiowej. Podobno ten gest był oznaką zamknięcia się na drugą osobę. Sygnałem dla rozmówcy, że nie jest mile widziany w mojej przestrzeni, darzony zaufaniem.
-Tęsknisz za nimi? – wziął do ręki ramkę ze zdjęciem, na którym znajdowałam się razem z Daphne i Tomem. Fotografia została zrobiona na osiemnastce Toma. Staliśmy jak zawsze we trójkę, nasz rodzynek na środku a my po bokach. Little D uśmiechnięta delikatnie, zmysłowo a ja śmiejąca się do rozpuku. Nigdy nie umiałam zachować spokoju podczas robienia zdjęć.
-Chyba nie o tym mieliśmy rozmawiać – odtrąciłam temat przyjaciół, chociaż tak naprawdę zazwyczaj potrafiłam mówić o nich godzinami. Chłopak zrezygnowany odstawił ramkę i spojrzał w moją stronę. Dopiero teraz, przy lepszym świetle – które pozwolił sobie zapalić – zauważyłam, że brakuje czegoś w jego oczach. Zniknęły te wesołe iskierki, a pojawił się pewnego rodzaju smutek.
-Nie chciałem żeby to tak wyszło. Wszystko miało wyglądać inaczej – zaczął a ja znudzona usiadłam na kanapie. Słyszałam to już. Słyszałam, że chciał zaznać życia normalnego nastolatka, zobaczyć jak to jest gdy ludzie lubią go bez etykietki gwiazdy.
-Wiesz, że już to słyszałam? – spojrzałam na czerwoną ścianę jakby była jednym z ciekawszych elementów do obserwacji.
-Tak… Wiem… – przerwał na chwilę jakby analizując co ma dalej powiedzieć. Także usiadł na kanapie jednak w pewnej odległości, zachowując dystans. – Ale nie chodzi o samą tą akcję z ukrywaniem… Zatajaniem prawdy o mnie i zespole. Jest też kilka innych kwestii…
-Jakich innych kwestii? – spojrzałam w jego kierunku.
-Chodzi o to… - przymknął delikatnie oczy, jakby bał się, że za chwilę poznam gorszy jego sekret niż to czego dowiedziałam się z telewizji. – Jak myślisz kiedy tak naprawdę, poczułem się jak skończony dupek? – wyrzucił z siebie po chwili.
-Skończony dupek? – zapytałam zaskoczona.
-No tak, jak sądzisz kiedy?
-Sama nie wiem – zaczęłam uważnie analizować naszą rozmowę w sali muzycznej – Gdy wybiegłam zapłakana?
-Prawie, wtedy to już moja perfidność osiągała zenitu, byłem uświadomiony, że przesadziłem – spojrzał na mnie opierając się łokciami o kolana. W tej pozycji wydawał się taki bezbronny, zamknięty w sobie i może nawet przestraszony otaczającym go światem.
-To kiedy? – zapytałam przyglądając mu się uważnie.
-Kiedy wytknąłem Ci sprawę z rodzicami. Wtedy miałem wrażenie, że co bym nie zrobił, nie powiedział już mi nie wybaczysz – przygryzł delikatnie dolną wargę i schował twarz w dłonie.
Moje serce ogarnęła fala ciepła, przypływ radości oraz to ukłucie, które spowodował kolejny powrót do śmierci rodziców. Jednak wiedziała, że ten ból pozostanie już ze mną na zawsze. Możliwe, że z czasem złagodnieje, jednak nigdy nie odejdzie. Ponieważ jeżeli kogoś kochamy, to tęsknimy, gdyż tęsknota ta prawdziwa, płynąca z serca jest oznaką prawdziwej miłości.
-Dlaczego… - wciągnęłam głęboko powietrze – Dlaczego tak bardzo zależy Ci na moim wybaczeniu? – zapytałam starając się opanować drżenie głosu.
Widziałam jak Zayn zastanawia się nad odpowiedzią. Jak jego mięśnie się napinają, kiedy to starał się wszystko sobie poukładać.
-Pamiętasz jak pierwszy raz na siebie wpadliśmy? – zapytał a na jego ustach pojawił się delikatny, przelotny uśmiech. Niespiesznie przeniósł wzrok na mnie a ja tylko pokiwała dla potwierdzenia głową. – Już wtedy wydawałaś mi się inna. W pewnym sensie zagadkowa i czysta jak karta papieru, szczęśliwa i przepełniona goryczą życia. Miałem wrażenie, że jesteś zagubiona i to nie tylko w szkole, ale także w tym świecie. Jakbyś balansowała pomiędzy dwoma istotnymi częściami twojego życia. Przeszłością, która Cię doświadczyła jednak nie chcesz jej pozostawić, oraz przyszłością, tym co jeszcze nie nastąpiło, ale się wydarzy. Nie chciałaś pozostawić ani jednego, ani drugiego chociaż czułaś, że musisz się oderwać od tego pierwszego…. – przerwał na chwilę.
-Skąd Ci takie rzeczy przyszły do głowy?
-Ludzie są jak otwarta księga. Wiele można wyczytać z ich zachowania, sposobu uśmiechania się czy też samego stylu mówienia. Za każdym razem kiedy rozmawialiśmy zgrywałaś nieprzystępną chociaż widziałem w twoich oczach, że chcesz się otworzyć. Zacząć wszystko od nowa. Natomiast kiedy już się otwierałaś, pojawiała się momentalna pustka, jakbyś czuła się jak zdrajczyni. – Uśmiechnął się delikatnie. Miałam wrażenie, że chłopak przejrzał mnie na wylot. – Zafascynowało mnie to i postawiłem sobie za cel, że Ci pomogę, pomijając oczywiście fakt, że nie rzuciłaś mi się na szyję – wywrócił oczami – To naprawdę miałem wrażenie, że potrzebujesz pewnego wsparcia i chciałem Ci je dać, ponieważ dobrze wiedziałem jak wiele znaczy pomoc drugiego człowieka.
-Dlatego nie dawałeś mi spokoju? – zmarszczyłam delikatnie czoło – Ponieważ chciałeś mi pomóc?
-Chciałem sprawić żebyś nie czuła się sama w tej dżungli – wyprostował się gwałtownie – Ludzie tutaj są naprawdę różni.
 -Jednak jaki to ma związek z przebaczeniem? – zapytałam ponownie – Ponieważ jakoś nie widzę powiązania. Po jego ustach przemknął kolejny, delikatny uśmiech.
-Byłem pierwszą osobą w Tong High, której zaufałaś… - przerwał na chwilę – Możliwe, że nie do końca, jednak zaufałaś, natomiast ja Cię zraniłem. Po pierwsze zataiłem sprawę z One Direction, po drugie kazałem zrobić to też chłopakom, po trzecie podczas ostatniej rozmowy zachowałem się jak skończony idiota i po czwarte… Sprawiłem, że znowu czułaś się sama – obrócił się w moją stronę. – A tego nie chciałem, za każdym razem gdy widziałem Cię na szkolnym korytarzu czytającą czy słuchającą muzyki, niby tak bliską a jednak odległą. Wiedziałem, że ciągle powracasz do przeszłości, chociażby poprzez pamiętnik mamy. – Jego czekoladowe tęczówki swoim stoicki spokojem muskały moją twarz. Czułam się taka naga, chociaż nadal byłam w mojej ulubionej koszulce, jednak ten chłopak przejrzał mnie na wylot. – Polubiłem Cię Ann i nie chcę żeby to wszystko się tak skończyło. Wiem… Wiem, że teraz mi nie ufasz. Masz mnie za swojego rodzaju zdrajcę jednak… Każdy zasługuje przecież na drugą szansę. – przyglądał mi się stale, natomiast ja sama nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jak się zachować. Czy rzucić się mu na szyję? Czy może jednak zachować stoicki spokój, bez oznak jakiejkolwiek uległości?
Cisza i napięcie, które narodziło się pomiędzy nami były przerażające. Miałam wrażenie, że jeżeli czegokolwiek w tym momencie nie zrobię to świat eksploduje.
-Dziękuję – szepnęłam i przytuliłam się do chłopaka. Podważałam jakiekolwiek zasady, które sobie postawiłam? Podważałam wszystkie dotychczasowe przemyślenia? Możliwe, jednak dopiero teraz kiedy usłyszałam tak wiele prawdy z jego ust, zrozumiałam, że cała ta sprawa z zespołem w porównaniu do tego wszystkiego co dla mnie zrobił była niczym. Zwyczajną błahostką, banałem na poziomie dziecka z przedszkola.
Poczułam jak ręce Zayna obejmują delikatnie moje ciało a po chwili jedna z nich delikatnymi, niespiesznymi ruchami zaczyna gładzić plecy. Po moich policzkach spływały maleńkie łzy a do nozdrzy docierał zapach chłopaka. Przyjemne męskie perfumy, które przyprawiały o zawrót głowy każdą dziewczynę.
-Przepraszam – usłyszała melodyjny głos chłopaka niedaleko mojego ucha.
Czułam jak mocno bije moje serce, czułam jak pocą mi się ręce i gdzieś nad głową odczuwałam zrównoważony oddech chłopaka. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zwykłe „Przeprosiny przyjęte” były tu zbędne. Jakiekolwiek słowa były niepotrzebne. Jedynym na co odważyłam się w tym momencie był mocniejszy uścisk, dokładniejsze przylegnięcie do ciała chłopaka, do jego klatki piersiowej. Dopiero teraz czułam, że serce Zayna też wariuje, tak samo jak moje. Delikatny uśmiech wpłynął mi na twarz. Całą sobą na tę chwilę marzyłam tylko o jednym… żeby już tak pozostało.

_________________________________________________________
Na wstępie pragnę powiedzieć "NIE ZABIJAJCIE MNIE!" Błagam dajcie mi żyć! Nie moja wina, że wena mnie opuściła i tak długo nic nie dodawałam a jak dodałam to nie ma rewelacji. Przepraszam! No przepraszam nie gniewajcie się! 
Spokojnie...
Tak... Więc, cześć. O co mi dzisiaj chodzi? Zaskoczeni, że jeszcze żyję? Taak. Słuchajcie...
Wiem, że w ostatnim czasie nic nie pisałam, nie dodawał rozdziałów... Prawie jakbym umarła jednak ja tu zawsze byłam. Wielokrotnie otwierałam Worda i chciałam coś stworzyć, jednak po chwili wymiękałam. Pomijając fakt, że wena mi nie dopisywała to jeszcze... W ostatnim czasie korzystałam z wakacji pełnymi garściami. Masa wyjazdów i spotkań ze znajomymi, jednak przez cały ten czas pamiętałam o was. Wiedziałam, że są tutaj jednostki, której nadal czekają i czekać będą na kolejną serię moich wypocin. Dziękuję wam za tą lojalność. Mam nadzieję, że na zawsze pozostaniecie i nadal będziecie czekać ♥ Dziękuję.

PS Gabi jesteś głupia ale Cię uwielbiam! ♥
PS2 Przepraszam, że takie krótkie podsumowanie ale śpieszy mi się :D
PS3 Gabi nie bij ja żartowałam!
PS4...
PS5 Albo i nie!♥